Wyobraźmy sobie branżę, w której większość wytwórców sprzedaje towar o gorszych parametrach, niż deklaruje na opakowaniu. Sprawa wychodzi na jaw w trakcie kontroli zleconej przez organizację, do której należy większość producentów. Firmy te porzucają dotychczasowe stowarzyszenie, zakładają własne i same wystawiają sobie gwarancje jakości, sankcjonując nieuczciwe praktyki. Tak wygląda świat styropianu według Andrzeja Matli, prezesa organizacji numer jeden – Stowarzyszenia Producentów Styropianu z siedzibą w Oświęcimiu.
[srodtytul]Kontrola nr 1, czyli nadzór umywa ręce [/srodtytul]
Kamil Klajna, prezes Polskiego Stowarzyszenia Producentów Styropianu z siedzibą w Warszawie (organizacja numer dwa), widzi sprawy inaczej. Stowarzyszenie numer jeden szuka dziury w całym, a poza tym i ono, i jego prezes wylądowali na śmietniku historii. Dziś rynek styropianu to „nowy styl i nowe metody działania”.
Kilka lat temu część wytwórców styropianu zaczęła narzekać, że w branży obowiązują nierówne zasady. Nieuczciwa konkurencja miała oszczędzać nawet 15 zł na każdym metrze sześciennym styropianu, podając na opakowaniu parametry, których nie spełniano. Narzekali też dostawcy surowca. Wtedy Stowarzyszenie Producentów Styropianu, kierowane przez Andrzeja Matlę i skupiające wówczas większość działających w Polsce firm z branży, postanowiło zbadać styropiany dostępne na rynku. Kontrola jakości potwierdziła, że większość firm nie spełnia deklarowanych norm. Organizacja powiadomiła o wynikach Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który odpisał, że sprawą powinien się zająć Główny Urząd Nadzoru Budowlanego. I na tym się skończyło. – Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem GUNB mógł kontrolować tylko dokumenty producentów, czyli tzw. dziennik zakładowej kontroli produkcji – mówi „Rz” Andrzej Matla. – Nie był uprawniony do sprawdzania wyrobów, jeśli dokumenty były w porządku.
GUNB sprawdził więc dzienniki i uznał, że wszystko jest w porządku. Wrzeć zaczęło natomiast w samym stowarzyszeniu. W 2006 r. Matlę odwołano z funkcji prezesa. Nowy zarząd chciał zrezygnować z dotychczasowych kontroli jakości. Wznowiono je jednak pod naciskiem dostawców surowca. Wyniki były podobne jak poprzednio, ale już nikt nie powiadomił nadzoru.