– Chodnik, w którym wykryto pożar, został odizolowany od pozostałych wyrobisk przeciwwybuchową tamą wodną. Zgodnie z procedurą, po jej zamknięciu należało odczekać jeszcze 12 godzin, monitorując zagrożenie - powiedział Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.

Wyłączona z eksploatacji przez ponad dobę ściana wydobywcza wydobywa ok. 1,5 tys. ton węgla na dobę. Madej zapewnił, że pożar nie wpłynie negatywnie na wyniki ekonomiczne oraz przyszłość kopalni Bielszowice. Jak mówił, taki ubytek w wydobyciu można nadrobić (dwie doby postoju to 3 tys. ton, czyli ok. 9 tys. zł utraty przychodów z tytułu niewydobytego surowca, jednak w kopalni takiej jak Bielszowice rzeczywiście możliwe jest nadgonienie prac).

Pożar miał charakter endogeniczny, czyli nie powstał z przyczyn zewnętrznych, np. iskry z kombajnu. Przyczyną zwykle jest samozapalenie węgla. W takich przypadkach nie ma ognia, a często jedynym znakiem pożaru jest zmiana składu atmosfery (która nagle może stać się niezdatna do oddychania) czy podwyższona temperatura. Tym razem nastąpiło zadymienie wyrobiska. Gdy wykryto pożar, w pobliżu znajdowało się 23 pracowników - wszyscy bezpiecznie opuścili rejon bez użycia aparatów ucieczkowych.