W tyskim Fiat Auto Poland znowu robi się gorąco. „Solidarność" zorganizowała wczoraj akcję protestacyjną przed budynkiem dyrekcji. Związek domaga się 500-złotowej podwyżki płac. – Pracownicy Fiata jak nikt inny mają prawo żądać podwyżek – mówił wiceszef śląsko-dąbrowskich struktur „S" Sławomir Ciebiera, wcześniej szef związków w gliwickich zakładach Opla. Tymczasem w poniedziałek dyrekcja Fiat Auto Poland zaproponowała 150 zł oraz dodatkowe 60 zł premii płatnej od czerwca, ale zależnej od wykonania planu, utrzymania wysokiej jakości oraz przestrzegania przepisów BHP.
W proteście brali udział także związkowcy z radykalnego Sierpnia ,80. Jego szef Franciszek Gierot oświadczył „Rz", że propozycje dyrekcji są nie do przyjęcia, a podwyżki w Tychach muszą być wyższe od tych przyznawanych we Włoszech. – Pracujemy więcej i lepiej. Myślę, że na 450, 400 zł załoga mogłaby się zgodzić – powiedział.
533,5 tys. samochodów wyjechało z fabryki w Tychach w 2010 r.
Jeśli nie dojdzie do porozumienia, związkowcy mają zorganizować referendum strajkowe. Niewykluczone, że ewentualny strajk mógłby mieć miejsce w pierwszej połowie kwietnia.
Dla Fiata byłby to fatalny scenariusz. W ubiegłym tygodniu spółka opublikowała wyniki finansowe za 2010 rok, które zamknęła stratą w wysokości 81,6 mln zł. Głównym powodem było umocnienie złotego, niekorzystnie odbijające się na eksporcie. Związki uważają jednak, że mimo złych wyników firma posiada rezerwy, z których mogłaby sfinansować podwyżki.