Wyraźnie nie boimy się latać dreamlinerami, które były uziemione od połowy stycznia. Za najtańszy bilet z wylotem 5 czerwca i powrotem 11 czerwca trzeba było zapłacić wczoraj 3,6 tys. zł. To znaczy, że Polacy chcą latać naprawionymi B787.
Na loty starymi boeingami 767, które LOT oddaje firmom leasingowym, można było trafić okazje na tydzień przed odlotem nawet i za 1,7 tys. zł. Przelot B787 klasą eko-premium, to w tym terminie wydatek 5,4 tys. zł, a biznesem – 10,2 tys.
Dwa dni po rejsie do Chicago trzeci dreamliner LOT poleci do Toronto, a 30 czerwca do Nowego Jorku. Rejsy do Pekinu taka maszyna zacznie obsługiwać dopiero, gdy do Polski przyleci piąty B787. Na razie wiadomo jedynie, że dreamliner nr 4 powinien dotrzeć do LOT w czerwcu. Daty dostawy 5. maszyny jeszcze nie ma. Najprawdopodobniej będzie to jesień.
– Trzy maszyny, które ma LOT, cały czas są wykorzystywane jako samoloty treningowo-szkoleniowe dla ponad 100 pilotów, którzy będą nimi latać – mówi „Rz" rzecznik przewoźnika, Marek Kłuciński.
W niedzielę loty dreamlinerami na trasie Tokio – Sapporo wznowiły japońskie linie ANA, które mają 17 takich maszyn, a zamówiły kolejnych 36. Dreamlinery Ethiopiana, chilijskiego LAN,i amerykańskich United Airlines oraz japońskiego JAL, na którego pokładzie w styczniu doszło do zapalenia się baterii latają już od ubiegłego tygodnia.