Chodzi o jeden z zakładów wydobywczych Kompanii Węglowej, który w 2014 r. miał stratę 230 mln zł przy wydobyciu 900 tys. ton. Razem z trzeba innymi „nierokującymi" kopalniami Brzeszcze miało pójść do likwidacji, ale związki wynegocjowały z rządem ich przeniesienie do Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Dlatego Tauron wskazał na KWK Brzeszcze? – Ta kopalnia zlokalizowana jest nieopodal naszych zakładów wydobywczych, zaledwie kilkanaście kilometrów od naszej kopalni w Libiążu. Leży w pobliżu naszych największych elektrowni, co znacząco wpływa na koszty transportu – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Dariusz Lubera, prezes katowickiego koncernu.
Nie bez znaczenia – jak dodaje Lubera – jest też zwiększenie niezależności paliwowej spółki po głębokiej restrukturyzacji, którą ma przejść kopalnia Brzeszcze. Zastrzega jednak, że do transakcji dojdzie, tylko gdy możliwe będzie efektywne ekonomicznie wydobywanie węgla w tym zakładzie.
Przypomnijmy, że Tauron dąży do 70-procentowego udziału węgla z własnego wydobycia w zaspokajaniu potrzeb. Do niedawna szef tego najbardziej zadłużonego koncernu energetycznego chciał to osiągnąć, inwestując w już posiadane kopalnie.
Rynek jest zaskoczony. Bo choć analitycy wskazywali, że oprócz PGE to właśnie Tauron może najbardziej ryzykować, angażując się w restrukturyzację górnictwa, zwracali uwagę na duże zadłużenie spółki i fakt, że już kiedyś ratowała ona Kompanię, kupując od niej Południowy Koncern Węglowy.