O tym, że problemy na wykonawca pierwszej białoruskiej atomówki - rosyjski Atomstrojeksport (należy do koncernu Rosatom), poinformował Andrij Barkun wicedyrektor firmy państwowej Białoruska Elektrownia Atomowa.
- Problemy przede wszystkim dotyczą podwykonawcy, na sytuacji którego odbija się osłabienie rubla i spadek w gospodarce Rosji. Dlatego oni (Atomstrojeksport) wystąpił do nas o pomoc - cytuje agencja Prime.
W podobnej sytuacji są też rosyjscy dostawcy urządzeń do elektrowni. „Wczoraj wygrali przetarg w jednej cenie, a dziś mówią, że za taką cenę fizycznie nie jest możliwa produkcja i dostawa urządzeń". Wyjaśnił, że w dolarach zysk Rosjan spadł dwukrotnie (dewaluacja rubla) przy jednej i tej samej objętości robót.
Dyrektor zapewnił, że „stronie białoruskiej nawet przez myśl nie przejdzie by zerwać kontrakt". Decyzje dotyczące kosztów i cen mają zapaść na poziomie rządów obu krajów.
Rosjanie budują elektrownię pod Grodnem właściwie za swoje pieniądze. W październiku 2014 r zgodzili się udzielić Białorusi 10 mld dol. kredytu kupieckiego. Starczyć to ma na sfinansowanie 90 proc. inwestycji. Elektrownia ma mieć moc do 2,4 GW i ruszyć za cztery lata.