W programie tym przewidziano nieco ponad 1 mld euro na budowę sieci szerokopasmowego dostępu do Internetu do mieszkań i siedzib przedsiębiorstw (w tzw. ostatniej mili). Na wsparcie liczy wiele firm, w tym także telekomunikacyjni giganci, liczący, że zaplanowane na kolejne lata inwestycje mogą być dzięki temu tańsze, a czasem w ogóle opłacalne. „Rzeczpospolita" uzyskała dostęp do pierwszych stanowisk izb, które wzięły udział w ministerialnych konsultacjach.
Najbardziej widocznym problemem, jaki podnoszą izby telekomunikacyjne są definicje pojęć i przepływność (popularnie określana prędkością) Internetu, jaką mają zapewnić powstające za pieniądze unijne sieci.
Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji (zrzesza przede wszystkim największych stacjonarnych operatorów alternatywnych, takich jak Netia, ale należy do niej także komórkowa siec P4, czy spółki z portfela Zygmunta Solorza-Żaka: Mobyland i Aero2) postuluje, aby usunąć z rozporządzenia zdania precyzujące, że budowane sieci następnej generacji (tzw. NGA) mają zapewnić „w sposób niezawodny prędkość transmisji danych co najmniej 30 Mb/s do użytkownika końcowego". Izba argumentuje, że z jednej strony zdanie to jest niepotrzebne, ponieważ wyjściowe rozporządzenie Komisji Europejskiej w tej sprawie (tzw. GBER) już określa, czym są sieci NGA, a poza tym – według Izby – jest jeszcze kwestia mierzenia i określenia, czy dana sieć zapewnia przepływność 30 Mb/s do użytkowników. „Kryterium to jest na tyle nieostre i niejasne, że może budzić wątpliwości interpretacyjne" – pisze KIGEiT.
Minimalna prędkość Internetu unijnego, czyli 30 Mb/s budzi kontrowersje odkąd wiadomo, że zgodnie z Europejską Agendą Cyfrową do roku 2020 wszyscy mamy być w zasięgu usługi o minimum takiej przepływności. Różne są interpretacje tego nakazu. Jedni uważają, że wystarczy zbudować sieć o takich parametrach, a inni, że Bruksela wymaga, aby do tego czasu, za sprawą różnych mechanizmów (w tym popularyzacji Internetu, czy wprowadzenia obowiązku korzystania z internetowych narzędzi dostępu do urzędów państwowych) korzystali z niej wszyscy Polacy.
Izba postuluje także, aby rozporządzenie nie brało pod uwagę trwających konsultacji społecznych, w których każdy (zarówno mieszkańcy kraju, jak i operatorzy) mogą zgłosić w resorcie cyfryzacji, czy w jego miejscu zamieszkania jest sieć spełniająca kryterium 30 Mb/s. KIGEiT uważa, że środki UE powinny być wykorzystane tam, gdzie wymagana jest tzw. pomoc publiczna, czyli tam, gdzie sieci nie powstaną na zasadach komercyjnych.