Podanie leku drogą wziewną jest optymalne w leczeniu obturacyjnych chorób płuc, takich jak astma czy POCHP, ponieważ substancja lecznicza dostaje się bezpośrednio do płuc. Ale z inhalatorami nie jest tak łatwo jak z tabletkami, które wystarczy połknąć i popić. Są skuteczne tylko wtedy, gdy się je prawidłowo stosuje, czyli w odpowiednim momencie bierze głęboki wdech i jednocześnie uwalnia lek. Tymczasem, jak wynika z badania opublikowanego ostatnio w Journal of the COPD Foundation, wielu pacjentów nie używa prawidłowo inhalatora, za pomocą którego przyjmuje najważniejsze dla siebie leki przeciwzapalne (kortykosteroidy) i rozkurczające oskrzela.

Z badań wynika, że lekarze na pierwszym miejscu stawiają rodzaj zastosowanego leku, niedoceniając tego, w jaki sposób jest on przyjmowany przez pacjenta. Nie poświęcają też dostatecznie dużo czasu na poinstruowanie chorego, jak powinien prawidłowo posługiwać się inhalatorem. Okazuje się też, że lekarze często sami nie mają dostatecznej wiedzy na temat różnych dostępnych na rynku inhalatorów, za pomocą których chory może przyjmować leki wziewne.

Zdaniem naukowców pacjent powinien mieć możliwość wyboru urządzenia, którym będzie umiał się posłużyć w sposób prawidłowy. – To powinna być wspólna decyzja, ponieważ chory może mieć problem z opanowaniem określonego typu urządzenia. Wtedy trzeba szukać innego – uważa autor badań, profesor Nicola Hanania, dyrektor centrum badań klinicznych dróg oddechowych w Baylor College of Medicine.

– Sposób podawania leków wziewnych ma kolosalne znaczenie – potwierdza dr hab. Piotr Boros z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie. Większość z nich przyjmowana jest za pomocą inhalatora ciśnieniowego lub proszkowego. Są też nowocześniejsze inhalatory, dostępne też w Polsce, które łączą w sobie cechy inhalatora ciśnieniowego i nebulizatora – wyjaśnia. Taki inhalator jest w stanie wytworzyć aerozol o bardzo drobnych cząsteczkach. Dzięki temu wdychany lek łatwiej przedostaje się do zwężonych dróg oddechowych i osiada tam, gdzie powinien, czyli w oskrzelach i płucach, a nie np. w jamie ustnej. Bardzo ważną zaletą takiego inhalatora jest również to, że uwalnia lek dłużej, bo aż przez sekundę, a nawet półtorej sekundy, a nie tylko przez dwie dziesiąte sekundy, jak w przypadku urządzeń starszego typu. Pacjent ma więc siedem razy więcej czasu na skoordynowanie naciśnięcia inhalatora z wykonaniem wdechu. – To czas, który pozwala spokojnie, głęboko zainhalować lekarstwo. W przypadku inhalatorów ciśnieniowych starszego typu, niewprawnie użytych, do płuc może trafiać tylko 20 proc. leku – przyznaje dr Piotr Boros.