LOT od niedawna lata już na drugie pekińskie lotnisko – Daxing. Dlaczego podjęliście taką decyzję?
Gdybyśmy nie skorzystali z szansy pojawienia się na Daxing, byłby to wielki błąd. To najnowsze lotnisko w Chinach, ma jeszcze margines przepustowości powietrznej, która w ciągu kilku lat zostanie wyczerpana. Chcę doprowadzić do sytuacji, aby w nieodległej perspektywie LOT latał na każde z pekińskich lotnisk dwa razy dziennie. Chcemy latać także do innych chińskich miast. Ale musimy być do tego gotowi. Chodzi mi o umowy dwustronne i dostępność slotów, w tym także prawa do przelotów nad Syberią. Chciałbym jednak, aby w ciągu dziesięciu lat liczba połączeń między naszym docelowym lotniskiem w Centralnym Porcie Komunikacyjnym a różnymi lotniskami w Chinach sięgnęła 100 połączeń tygodniowo. Chiny z pewnością dalej będą się rozwijać mimo obecnych zawirowań.
Kolejne europejskie linie zamykają połączenia do Chin z powodu rozszerzania się epidemii koronawirusa. Pan mówi o rozwoju połączeń z Chinami.
Pojawienie się w Chinach ognisk koronawirusa to rzeczywiście wyzwanie dla całej branży. LOT stosuje bardzo restrykcyjne procedury, by zapewnić bezpieczeństwo pasażerom i personelowi pokładowemu. Dodatkowe działania, które wdrożyliśmy w ostatnich dniach, pozwalają w jeszcze większym stopniu ograniczyć potencjalne ryzyka. Stale monitorujemy sytuację dotyczącą zachorowań, mamy zapewniony bieżący obieg informacji z polskimi i chińskimi służbami sanitarnymi oraz epidemiologicznymi, pozostajemy też w ścisłym kontakcie z naszymi międzynarodowymi partnerami lotniczymi.
Czytaj także: Koronawirus: Coraz trudniej dostać się do Chin. Linie lotnicze odwołują połączenia