Sojusz Lewicy Demokratycznej nie musi się martwić o zbieranie podpisów pod listami do PE: w wielkiej Koalicji Europejskiej nie będzie z tym większych kłopotów. Ma jednak inny problem – to zachowanie wewnętrznej spoistości i dopilnowanie, by członkowie partii pozostali lojalni i nie porzucali partii dla potężniejszego suwerena. W niedzielę udało się Sojuszowi do tego celu przybliżyć. Podczas posiedzenia Rady Krajowej zatwierdzającej kandydatury do PE padła obietnica, że wszyscy startujący z list Koalicji Europejskiej z rekomendacji SLD pozostaną w socjaldemokratycznej frakcji w PE, czyli Grupie Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D). Nawet Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Belka.
To sukces Czarzastego. W tej rozgrywce musiał przecież długo zachować kamienną twarz, bo to Grzegorz Schetyna wyznaczał pole gry. To on zdecydował, że Cimoszewicz czy Belka będą reprezentować Sojusz w eurowyborach, a jedynym powodem było to, że mają znane nazwiska i pełnili funkcję premiera. Nie jest tajemnicą, że obecnie związki z SLD mają słabe, żeby nie powiedzieć żadne.
Czytaj także: SLD zatwierdziło kandydatów do PE. Na listach byli premierzy
Bardzo skomplikowana jest też relacja z Leszkiem Millerem, który otwarcie krytykował Czarzastego i wypowiadał mu posłuszeństwo, np. podczas wyborów samorządowych. Sojusz znalazł się więc w sytuacji bez wyjścia: musiał uznać, że Belka i Cimoszewicz to jego ludzie na „jedynkach" list KE albo pogodzić z myślą, że pierwsze miejsce przypadnie SLD tylko w Zachodniopomorskiem i Lubuskiem, bo Bogusław Liberadzki, jako urzędujący wiceszef PE, miał to raczej gwarantowane. W przeciwieństwie do byłego wiceministra obrony Janusza Zemke, który musiał zadowolić się „dwójką" w Kujawsko-Pomorskiem. Teraz szef SLD – wzorem innych liderów – może mówić o własnej drużynie. – To jest ekipa lewicowa, która szła różnymi drogami, ale ekipa, która się zawsze szanowała i współpracowała ze sobą (...) To jest ekipa, z której jestem dumny, będziemy walczyli. Jak jesteśmy razem, zawsze zwyciężamy – zapewniał Czarzasty podczas niedzielnej konferencji prasowej.
Wszystkie wystąpienia najważniejszych kandydatów – Belki, Cimoszewicza i Millera (transmitowane) – zawierały w sobie przyrzeczenie pozostania w S&D, zgrabnie wplecione w treść. Co do innych kandydatów SLD takich wątpliwości nie było i pewnie dlatego działacze Sojuszu liczą na niespodzianki, czyli wejście kogoś z dalszych miejsc – np. lekarza Riada Haidara na Lubelszczyźnie, Elżbiety Jachlewskiej na Pomorzu czy Marka Balta na Śląsku. Szanse może mieć także Małgorzata Szmajdzińska, startująca z trzeciego miejsca w okręgu Dolny Śląsk i Opole. Każda z tych osób może się stać perłą w koronie Czarzastego – pod warunkiem że wejdzie do PE.