Węgiel brunatny. Ministrowie energii i rolnictwa spierają się o spichlerz Polski

Pokłady węgla brunatnego i jego kopalnie stają się kością niezgody między ministrami energii i rolnictwa.

Aktualizacja: 26.10.2016 21:24 Publikacja: 26.10.2016 20:29

Foto: 123RF

Resorty energii i rolnictwa mają inne wizje przeznaczenia ziemi w pasie od centrum kraju przez Wielkopolskę aż po Lubuskie. Na tych terenach leżą pokłady węgla brunatnego. Paliwo to – najtańsze, ale i najbardziej zanieczyszczające środowisko – zapewnia aż jedną czwartą mocy zainstalowanej w polskim systemie energetycznym. Mocy, której w Polsce brakuje coraz bardziej. Ale paliwo to szybko może zostać zmarginalizowane. Stanie się tak, jeśli nie będzie nowych kopalni odkrywkowych. Myślą o nich np. Polska Grupa Energetyczna (okolice miejscowości Złoczew i Gubin) oraz Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (Ościsłowo i Dęby Szlacheckie). Ale mają po górkę.

Różne wizje

Minister energii Krzysztof Tchórzewski najwyraźniej nie ma sprzymierzeńca w Krzysztofie Jurgielu, kierującym resortem rolnictwa. – Ministerstwo Energii kilkakrotnie występowało do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w związku z problemami dotyczącymi odrolnienia gruntów pod budowę konkretnej odkrywki węgla brunatnego, w ramach uzgadniania projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego – słyszymy w ME. Jego przedstawiciele wskazują na koniec października jako ostatni podany przez MRiRW termin w sprawie terenów pod odkrywkę Ościsłowo.

Wywołany do tablicy resort rolnictwa nie ujawnia konkretów. Zanim to zrobi, chce podjąć decyzję i przekazać wnioskodawcy. Unika też odpowiedzi na pytania o zgodę na odrolnienie ziemi pod inne odkrywki, np. Dęby Szlacheckie czy Gubin. Jak twierdzi, decyzja jest „na etapie przygotowawczym".

Tymczasem w Gubinie, uznanym za jeden ze strategicznych projektów PGE, zawieszono procedurę środowiskową. Spółka musi uzupełnić dokumentację, ale nie rezygnuje ze starań o koncesję. Chce ją pozyskać do końca września 2017 r.

Trwa też walka o planowana odkrywkę Złoczew, która daje szanse na przedłużenie „życia" spalającej węgiel brunatny elektrowni Bełchatów z grupy PGE. Bliskość Kleszczowa, najbogatszej gminy w Polsce korzystającej z hojności głównego inwestora na tym terenie, może tu być zachętą.

W przypadku Gubina i Dębów Szlacheckich sprawa może być bardziej skomplikowana. Zorganizowane przez gminy referenda pokazały, że społeczności lokalne nie chcą tam kopalni odkrywkowej.

Argumentów ekonomicznych przeciwko odkrywkom planowanym przez ZE PAK dostarcza ekspertyza dla fundacji Rozwój Tak – Odkrywki Nie, przygotowana przez Michała Wilczyńskiego, byłego głównego geologa kraju. Przekonuje on, że koszty wydobycia węgla brunatnego z Dębów Szlacheckich wyniosą ok. 4,5 mld zł, a zysk brutto sięgnie 1 mld zł. Ale z drugiej strony nieodwracalna degradacja obszaru wydobycia i odwodnienie gleb odczuwalne w 15 gminach (65 tys. ha) zmniejszy dochody rolników o 1,4 mld zł.

– Ta argumentacja mnie przekonuje. Bo odkrywka pociągnie za sobą spadek wartości ziemi na terenie większym niż ona sama. Ale faktem jest także deficyt mocy w Polsce. Dlatego trzeba wyważyć interesy obu stron. Być może ludzi przekonałyby większe odszkodowania – zastanawia się Jacek Strzelecki z Instytutu Gospodarki Rolnej.

Zdaniem Herberta L. Gabrysia z Krajowej Izby Gospodarczej priorytetem rządu powinno być ustawowa ochrona perspektywicznych złóż węgla brunatnego, by nie zostały zabudowane w toku urbanizacji. Tak stało się z zasobami pod Koninem i Legnicą, gdzie budowa kopalni byłaby dziś mało opłacalna z powodu konieczności wypłaty dużych odszkodowań. – Być może w przyszłości będą sposoby na mniej inwazyjne wydobycie. Odpowiedzialnością państwa jest określenie roli tych złóż, a także podjęcie decyzji o ich przyszłości, np. ważnej roli tego paliwa w miksie energetycznym – uważa Gabryś.

Alternatywy brak

– Jeśli nie powstaną odkrywki, to trzeba pomyśleć o alternatywie. A na nią rząd też nie ma pomysłu – ucina prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Nie widać też, by ktoś z budynku przy warszawskim placu Trzech Krzyży węgla brunatnego bronił do upadłego. Determinacji nie było ani za rządów PO–PSL, kiedy znajdowało się tam Ministerstwo Gospodarki, ani po wydzieleniu przez PiS resortu energii, też rezydującego w tym gmachu. – Politycy nie myślą w kategoriach planów gospodarczych. Raczej patrzą na termin kolejnych wyborów, więc boją się niepopularnych decyzji – diagnozuje brak decyzji Jerzy Markowski, prezes Silesian Coal i były wiceminister gospodarki.

Co prawda latem tego roku powołano w Ministerstwie Energetyki zespół ds. opracowania programu dla górnictwa węgla brunatnego na lata 2016–2030. Resort zapewnia, że raport z diagnozą stanu zasobów tego paliwa, prognozą zapotrzebowania i niezbędnymi działaniami, stanie się „wsadem" do całościowej polityki energetycznej Polski. Ale terminów brak.

Resorty energii i rolnictwa mają inne wizje przeznaczenia ziemi w pasie od centrum kraju przez Wielkopolskę aż po Lubuskie. Na tych terenach leżą pokłady węgla brunatnego. Paliwo to – najtańsze, ale i najbardziej zanieczyszczające środowisko – zapewnia aż jedną czwartą mocy zainstalowanej w polskim systemie energetycznym. Mocy, której w Polsce brakuje coraz bardziej. Ale paliwo to szybko może zostać zmarginalizowane. Stanie się tak, jeśli nie będzie nowych kopalni odkrywkowych. Myślą o nich np. Polska Grupa Energetyczna (okolice miejscowości Złoczew i Gubin) oraz Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (Ościsłowo i Dęby Szlacheckie). Ale mają po górkę.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Raport ZUS: stabilna sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
ZUS: 13. emerytury trafiły już do ponad 6 mln osób
Materiał partnera
Silna grupa z dużymi możliwościami
Biznes
Premier Australii o Elonie Musku: Arogancki miliarder, który myśli, że jest ponad prawem
Biznes
Deloitte obserwuje dużą niepewność w branży chemicznej