Jak informują norweskie i światowe media, w tym m.in. gazeta "Verdens Gang", w wycieczkowcu nastąpiła awaria wszystkich czterech silników. Statek to pływający gigant. Według informacji na stronie armatora zabiera 930 pasażerów (co z załogą daje ok. 1300 osób) ma długość 227 m i szerokość 28 metrów.

W momencie awarii znajdował się w pobliżu zachodniego wybrzeża Norwegii, na morzu panował sztorm. Kiedy bezwładny kolos zaczął dryfować w kierunku skalistego lądu, kapitan nadał sygnał SOS. Zanim nadeszła pomoc mechanikom udało się uruchomić jeden z silników, co pozwoliło zrzucić kotwice około dwa kilometry od brzegu.

W operacji ratunkowej uczestniczą śmigłowce straży przybrzeżnej i kilkanaście okrętów. Pasażerowie ewakuowani są drogą powietrzną do punktu ratunkowego w mieście Molde. Szybką ewakuację utrudnia pogoda. Prędkość wiatru w rejonie gdzie zakotwiczył pływający kolos sięga 38 węzłów (71 km/h), fale mają średnią wysokość 4 metrów. Najwyższe sięgają 8 metrów. To wyklucza użycie do ewakuacji szalup i innego sprzętu pływającego.

Do niedzielnego poranka udało się osadzić na lądzie prawie 400 pasażerów, z których 17 trafiło do szpitala. Załodze udało się uruchomić trzy silniki, ale to za mało, by ruszyć tak wielką jednostkę z miejsca. Statek jest przechylony na jedną stronę, do środka przez wybite szyby dostaje się woda. Pasażerowie, którzy dotarli już na ląd, skarżyli się na chaos na pokładzie i „straszną" podróż śmigłowcami.