– Ja i twój ojciec zrobimy wszystko, żebyś został zamknięty – miał synowi zapowiedzieć jeden ze współpracowników premiera.
39-letni Andrej Babiš jr dostał podobno wybór: albo „pojedzie na długie wakacje", albo zostanie zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Jego wypowiedź nagrała ukrytą kamerą dwójka czeskich dziennikarzy.
W zeszłym roku miał zostać wbrew swej woli wywieziony najpierw do Moskwy, a potem na okupowany przez Rosję Krym. W dodatku był podobno przetrzymywany najpierw w Sewastopolu (mieście bazie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej), a potem w Jałcie. Wszystko po to, by ukryć go w trakcie afery z „Bocianim gniazdem" – budową na południe od Pragi luksusowego centrum rekreacyjnego, na które inwestorzy otrzymali 2 mln euro unijnych dotacji. Formalnie robiła to firma należąca właśnie do syna premiera, jego 39-letniej córki Adriany Bobekovej oraz szwagra. Część dziennikarzy zarzuciła Babišowi, że to on zdefraudował unijne dotacje, mimo że rachunki podpisywały jego dzieci.
Po publikacji rozmowy z synem premiera w Czechach wybuchł kryzys polityczny. 92 deputowanych z sześciu opozycyjnych ugrupowań złożyło wniosek o wotum nieufności wobec szefa rządu. Sam Babiš znajdował się we Włoszech na spotkaniu poświęconym kryzysowi w Libii. Odpowiadał jednak na zarzuty za pomocą Facebooka. „Mojego syna nikt nie porywał, wyjechał z Czech dobrowolnie. Policja już to sprawdzała i doszła do wniosku, że porwania nie było" – napisał. Jednocześnie stwierdził, że Babiš junior jest chory psychicznie, „musi przyjmować silne leki i znajdować się pod stałą obserwacją".
Tym ostatnim jednak zajmowała się bliska współpracownica premiera, lekarz psychiatra Dita Protopopová. Lekarka (o której w Pradze mówią „dobra i spolegliwa"), dzięki wsparciu partii premiera zdobyła niedawno mandat radnej w dzielnicy Praga 8. Teraz zrezygnowała ze wszystkich funkcji, a jej mąż – pracujący w koncernie Babiša Agrofert – zapadł się pod ziemię. A to właśnie on, Rosjanin o imieniu Piotr, miał wywieźć syna premiera na Krym, a Babiš junior boi się go do dziś. – Według mnie syn premiera nie wyglądał na człowieka chorego psychicznie, ale na śmiertelnie wystraszonego – powiedziała dziennikarka, która rozmawiała z nim w Szwajcarii, gdzie mieszka on wraz ze swą matką, pierwszą żoną szefa rządu.