Podatek został wprowadzony w życie w 2015 roku na podstawie dekretu prezydenta Łukaszenki "o zapobieganiu społecznemu pasożytnictwu".

Zgodnie z tym dekretem, mieszkańcy Białorusi, którzy nigdzie nie pracują i nie poszukują pracy lub przepracowali mniej niż 183 dni kalendarzowe w roku, są zobowiązani do wniesienia opłaty o równowartości około 800 złotych.

Inspekcja podatkowa już rozesłała do 400 tysięcy osób, czyli czterech procent społeczeństwa, wezwania do zapłacenia podatku. Jednak na razie opłatę uiściły tylko 24 tysiące osób. Dzięki temu państwo zyskało ponad 7 milionów rubli, czyli około 14 milionów złotych.

O wyjątkowym pechu może mówić białoruski muzyk Siarhiej Krauczanka. W urzędzie podatkowym udało mu się udowodnić, że w ubiegłym roku przepracował 182 dni. Zabrakło mu jednego dnia do zwolnienia z podatku dla darmozjadów i teraz będzie musiał zapłacić państwu 240 rubli, czyli około 500 złotych.