Na strajku paliwowym w Portugalii zarabia Hiszpania

Rząd Portugalii nakazał strajkującym kierowcom cystern powrót do pracy, bo pierwszego dnia 35 proc. stacji paliw było puste lub prawie bez paliw. Na strajku zarabiają hiszpańskie prowincje graniczące z Portugalią.

Aktualizacja: 13.08.2019 17:19 Publikacja: 13.08.2019 16:52

Na strajku paliwowym w Portugalii zarabia Hiszpania

Foto: AFP

Premier Antonio Costa oświadczył, że sytuacja w Portugalii uległa zmianie pierwszego dnia strajku kierowców cystern, a rząd przyjął decyzję o mocy prawa zmuszającą ich do powrotu do pracy. Premier wezwał też związek zawodowy i pracodawcę kierowców do wznowienia rozmów.

- Rząd nie miał innego wyjścia poza uznaniem konieczności zastosowania cywilnej rekwizycji - powiedział dziennikarzom wiceminister w urzędzie premiera Tiago Antunes. Dodał, że organizacja zawodowa kierowców nie dotrzymała obietnicy utrzymania wymaganego minimum usług. Jedynie 25 z zaplanowanych 119 transportów paliwa dotarto w poniedziałek 12 sierpnia na lotnisko w Lizbonie.

Czytaj także: Paliwowa posucha w Portugalii, bo strajk

Decyzja rządu oznacza, że odmawiającym powrotu do pracy grozi postępowanie karne i do 2 lat więzienia. Wcześniej rząd zwrócił się do policyjnych kierowców o zapewnienie dostaw paliw. Decyzja przewiduje zaopatrzenie w paliwa stołecznego lotniska i 320 wyznaczonych stacji awaryjnych w całym kraju. Za priorytetowe stacje uznano znajdujące się w regionie Algarve, gdzie odpoczywa wielu Portugalczyków i cudzoziemców.

Wiceprzewodniczący związku zawodowego kierowców SNMMP, organizatora strajku, Pedro Pardal Henriques uznał posunięcie rządu za atak na prawo do strajku, bo jego zdaniem kierowcy zapewnili pracę minimum. Później powiedział coś innego.

Według hiszpańskich mediów, związek SNMMP ogłosił w kilka godzin po rozpoczęciu strajku, że rezygnuje ze świadczenia usług minimum w granicach 50-100 proc., bo na początku doszło do aktów sabotażu. Pardal Henriques powiedział, że przed godz. 7 rano pojawiły się cysterny z paliwem, podczas gdy usługi minimum miały zacząć się godzinę później. Związkowiec zarzucił też, że kierowcom "zaproponowano po 1200 euro za pracę podczas strajku", innych straszono wyrzuceniem z pracy.

Kierowca o ponad 20-letnim stażu pracy Nuno Ezequiel powiedział Reuterowi, że ich praca jest niedoceniana i bardzo źle traktowana przez pracodawców. Oznacza całe dni bez rodziny, codzienną presję i stres fizyczny i psychiczny. SNMMP żąda teraz podwyżki i poprawy warunków pracy, bo pracodawca nie wywiązał się z ustaleń po strajku w kwietniu.

Strajk w Portugalii wywołał prawdziwy najazd Portugalczyków na graniczne prowincje hiszpańskie. Ze stacji paliw w Huelvie, Zamorze i Salamance korzystali zawsze, bo były tańsze niż w ich kraju, ale tym razem pojawiło się znacznej więcej klientów, niektórzy nawet z kanistrami. Podobny napływ odnotowały stacje w Castilla y León.

Na większy popyt ma też wpływ okres przyjazdów na wakacje w kraju wielu Portugalczyków pracujących we Francji - co potwierdziła agencji EFE Jacoba Vicente ze stacji paliw La Pedresina przy granicy. Większy ruch zaczął się już w piątek.

Premier Antonio Costa oświadczył, że sytuacja w Portugalii uległa zmianie pierwszego dnia strajku kierowców cystern, a rząd przyjął decyzję o mocy prawa zmuszającą ich do powrotu do pracy. Premier wezwał też związek zawodowy i pracodawcę kierowców do wznowienia rozmów.

- Rząd nie miał innego wyjścia poza uznaniem konieczności zastosowania cywilnej rekwizycji - powiedział dziennikarzom wiceminister w urzędzie premiera Tiago Antunes. Dodał, że organizacja zawodowa kierowców nie dotrzymała obietnicy utrzymania wymaganego minimum usług. Jedynie 25 z zaplanowanych 119 transportów paliwa dotarto w poniedziałek 12 sierpnia na lotnisko w Lizbonie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem