Niemiecki gigant chemiczno-farmaceutyczny chce zachować gotówkę, bo prowadzi kosztowaną batalię sądową dotyczącą innego wyrobu, środka chwastobójczego na bazie glifozatu Roundup, którego użytkownicy w Stanach twierdzą, że jest rakotwórczy. Bayer odrzuca te zarzuty. Teraz ogłosił, że wstrzymuje prace przy nowym zakładzie dikamby, chlorowanej pochodnej kwasu anyżowego, w Luling w Luizjanie, bo światowe nadwyżki mocy produkcyjnych tej substancji chemicznej zmniejszyły atrakcyjność jego inwestycji. Zamiast tego będzie nadal kupować dikambę i produkować inny środek chwastobójczy XtendiMax w innej fabryce w stanie Iowa. „Wstrzymanie budowy pozwala nam zachować gotówkę i skierować nasze inwestycje na nowe innowacje dla farmerów” — cytuje Reuter komunikat.

Skład 3 sędziów sądu apelacyjnego 9. obwodu orzekł 3 czerwca, że Agencja Ochrony Środowiska EPA znacząco zaniżyła zagrożenia związane ze stosowaniem tego preparatu na bazie dikamby do opryskiwania upraw soi i bawełny genetycznie zmodyfikowanych przez Bayera, aby były odporne na ten preparat. Takie środki wędrują jednak dalej i niszczą inne uprawy. EPA zezwoliła na stosowanie preparatu na bazie dikamby do 31 lipca.

„Czas ogłoszenia werdyktu sądu jest przypadkowy i niefortunny, nie był czynnikiem naszej zmiany oceny zakładu w Luling” — oświadczył Bayer i nadal popiera dikambę. Firma Monsanto kupiona przez Niemców za 63 mld dolarów dwa lata temu ogłosiła w 2015 r. wstępne plany wydania ponad miliarda dolarów w ciągu 3-5 lat w Luling na produkcję dikamby. Bayer odziedziczył tym kupnem także spór o glifozat.