Brudne powietrze oddziałuje na człowieka już w łonie matki. Zanieczyszczenia, którymi oddycha ciężarna matka, powodują liczne wady płodowe, a po porodzie inne konsekwencje w życiu dziecka. Później jest już tylko gorzej. Brudne powietrze to między innymi zagrożenie nowotworami (płuc, pęcherza moczowego), udarami mózgu, zawałami, obturacyjną chorobą płuc, astmą oskrzelową, a także zwiększone ryzyko wystąpienia cukrzycy, nadwagi oraz wielu innych chorób.
Sytuacja jest poważna. Uczestniczący w Pucharze Świata w Zakopanem skoczkowie norwescy wyjechali na kilka dni między zawodami, aby nie wdychać skażonego polskiego powietrza. Ambasada Norwegii na stronie internetowej zamieszczała ostrzeżenia dla swoich obywateli, aby unikali podróży do Polski z powodu smogu.
Z powodu zanieczyszczenia powietrza umiera w Polsce co roku przedwcześnie ok. 50 tysięcy osób. Według specjalistów jeden przedwczesny zgon to koszt dla państwa na poziomie 3–4 milionów złotych. Powstaje więc pytanie: czy możemy coś z zanieczyszczeniem powietrza zrobić możliwie szybko?
Miejskie ryzyko dla płuc
Właśnie o tym dyskutowali niedawno temu lekarze, politycy i naukowcy podczas konferencji „Zanieczyszczenie powietrza a choroby cywilizacyjne", zorganizowanej na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym przez Zakład Profilaktyki Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii.
Prof. Mirosław Wielgoś, rektor WUM, a jednocześnie lekarz położnik, zwrócił uwagę, jak zanieczyszczone powietrze wpływa na dziecko w łonie matki, na wyniki położnicze, a także – za sprawą tak zwanego programowania płodowego – stan zdrowia dziecka w kolejnych latach życia. Za wady serca oraz cewy nerwowej u noworodków odpowiada znajdujący się w brudnym powietrzu tlenek azotu i dwutlenek siarki.