Z tym, że podnoszenie się świadomości prawnej obywateli jest ważne, zgadza się również Ministerstwo Sprawiedliwości („podnoszenie świadomości prawnej powinno być nieodzownym elementem kształcenia młodych Polaków"). Dlatego we wrześniu 2018 r. resort przygotował przedsięwzięcie edukacyjne dla młodzieży „Dzień z prawem - w sądzie", do którego mogą włączyć się wszystkie sądy rejonowe i okręgowe (materiał dostępny TUTAJ.
Przykłady te pokazują, że symulacja rozpraw sądowych jest powszechnie wykorzystywana w celach edukacyjnych. Udział w niej pomaga m.in. zrozumieć rolę sądu w demokratycznym państwie prawa. Tego rodzaju wiedza potrzebna jest każdemu obywatelowi, także po to, aby jeśli zetknie się z sądem, lepiej rozumiał jego pracę.
W ocenie Rzecznika negatywnym skutkiem wezwania sędziów Moniki Frąckowiak i Arkadiusza Krupy do złożenia wyjaśnień w ramach postępowania wyjaśniającego może być powstanie wśród prawników „efektu mrożącego" - obaw związanych z angażowaniem się w akcje edukacyjne dotyczące zasad funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości - z uwagi na możliwość wszczynania wobec nich postępowań wyjaśniających.
Ponadto RPO ma wątpliwości, co do żądanego przez sędziego Przemysława Radzika zakresu informacji w ramach postępowania wyjaśniającego prowadzonego wobec sędzi Moniki Frąckowiak. Zwrócił się on bowiem 11 października 2018 r. do Prezesa Sądu Rejonowego Poznań - Nowe Miasto i Wilda o opinię służbową o niej, informacje o stabilności jej orzecznictwa, nadesłanie „kontrolki" jej uzasadnień oraz zapytań związanych z ewentualną przewlekłością prowadzonych przez nią postępowań.
- W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich zbieranie takich informacji wykracza w oczywisty sposób poza zakres przedmiotowy prowadzonego postępowania wyjaśniającego, jest „na zapas i na wszelki wypadek", w celu znalezienia ewentualnego uchybienia, które mogłoby stanowić podstawę do zarzutu deliktu dyscyplinarnego - napisał Stanisław Trociuk.
Takie zachowanie krytycznie ocenia Trybunał Konstytucyjny. W wyroku z 20 listopada 2002 r. (sygn. K 41/02), stwierdził on, że „naruszenie autonomii informacyjnej poprzez żądanie niekoniecznych, lecz wygodnych dla władzy publicznej informacji, jest typowym dla czasów współczesnych instrumentem, po który władza publiczna chętnie sięga i dzięki któremu uzyskuje potwierdzenie swej pozycji wobec jednostki".