- Rozliczenie odpowiedzialnych za utrwalanie systemu komunistycznego bezprawia było rzeczywistym wyzwaniem dla zapewnienia sprawiedliwości, obrony sądownictwa przed wpływami bezprawia. Sprzeciw wobec systemu opresji sądowej oraz nierozliczenia jego uczestników wymagał odwagi, na którą stać było tak niewielu. Temu wyzwaniu, które wymagało jednoznacznego opowiedzenia się po stronie prawdy, dobra i sprawiedliwości, wymiar sprawiedliwości w powszechnej opinii nie sprostał, to zaś w istotny sposób wpłynęło na utrwalenie negatywnego wizerunku sądownictwa - czytamy w oświadczeniu.
Sędzia Zaradkiewicz wyraził nadzieję, że "mimo negatywnych doświadczeń ostatnich lat", Sąd Najwyższy wkrótce "zasłuży na pozytywną ocenę oraz na zaufanie obywateli."
- Nie będzie to jednak możliwe bez sędziów respektujących zasady apolityczności i niezawisłości. Ci zaś, którzy w sprawowaniu urzędu nie potrafią sprostać powyższym standardom i którzy kierują się typową dla okresu totalitarnego reżimu komunistycznego, często nieskrywaną polityczną motywacją, powinni odejść ze służby sędziowskiej - stwierdził dr hab. Kamil Zaradkiewicz.
Prezydent Andrzej Duda powierzył nowemu sędziemu Izby Cywilnej SN Kamilowi Zaradkiewiczowi wykonywanie obowiązków I prezesa Sądu Najwyższego 30 kwietnia - w tym samym dniu, w którym zakończyła się sześcioletnia kadencja prof. Małgorzaty Gersdorf. Skorzystał z procedury przewidzianej w art. 13a ustawy o SN, wprowadzonym przez PiS: Prezydent RP ma prawo wyznaczyć spośród sędziów SN sędziego, który tymczasowo będzie wykonywał obowiązki prezesa, jeśli kandydatów na I prezesa SN nie wybrało Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Z taką sytuacją mamy właśnie do czynienia. Małgorzata Gersdorf nie zwołała ZO tłumacząc to kwestiami bezpieczeństwa podczas epidemii koronawirusa. Wczoraj podczas konferencji prasowej wyjaśniła, że obowiązujące w SN przepisy nie pozwalają przeprowadzić zdalnego głosowania.
Kamil Zaradkiewicz jest doktorem habilitowanym nauk prawnych. Po studiach pracował jako asystent naukowy w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie doszedł do stanowiska dyrektora zespołu orzecznictwa. Pełniąc tę funkcję, w czasie trwania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego, udzielił głośnego wywiadu „Rzeczpospolitej”. Stwierdził w nim, że "każdy wyrok, także ten wydany przez sędziów Trybunału, podlega ocenie kryteriów ustawowych i konstytucyjnych. Oznacza to, że orzeczenia Trybunału nie zawsze są ważne i ostateczne". Po tym wywiadzie otrzymał od przełożonych zakaz wypowiadania się w mediach, a następnie usłyszał od ówczesnego prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego i innych sędziów, że utracił ich zaufanie i że jeśli nie złoży sam rezygnacji, podjęte zostaną przeciwko niemu inne kroki prawne. Potem był dyrektorem Departamentu Prawa Administracyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości.
W 2018 w trakcie kryzysu wokół Sądu Najwyższego w Polsce, Kamil Zaradkicz zgłosił swoją kandydaturę na sędziego Izby Cywilnej SN. Został na sędziego tej izby wybrany przez nową Krajową Radę Sądownictwa. Został powołany na urząd w październiku 2018 roku przez prezydenta Andrzeja Dudę.