Paweł Kowal: Wielka Brytania znów wyspą

Emmanuel Macron dobrze rozegrał wizytę w Warszawie.

Aktualizacja: 04.02.2020 21:39 Publikacja: 04.02.2020 18:44

Paweł Kowal: Wielka Brytania znów wyspą

Foto: AFP

Stało się. Brexit jest i był opowieścią o politycznych iluzjach. Opowieścią części brytyjskiej klasy politycznej dla części brytyjskich wyborców o tym, że można cofnąć czas, że Wielka Brytania może być jak kiedyś wielkim morskim imperium.

Zwolennikami brexitu okazali się na Wyspach także ci, którzy zdążyli już całe życie spędzić w Unii Europejskiej i nic ich nie obchodzi, że przez prawie pół wieku wiele się zmieniło, a dzisiejsza wymiana handlowa Polski i Niemiec z Wielką Brytanią jest większa niż ze Stanami Zjednoczonymi. Wielu unijnych zobowiązań Brytyjczycy i tak będą musieli dotrzymać.

Brexit kończy też pewną polską iluzję. Jeszcze kilka lat temu bardzo mocno obecne w polskiej polityce było złudzenie, że najbliżej w Unii jest nam do Wielkiej Brytanii. Miało to sens w kwestiach takich, jak jednolity rynek czy bezpieczeństwo. Generalnie jednak było złudzeniem części polskiej elity zapatrzonej w premiera Borisa Johnsona i refleksem dawnych naszych złudzeń na temat Wyspiarzy, nigdy zresztą w historii Polski niespełnionych do końca. Teraz zaczynają się negocjacje UE z Wielką Brytanią – układ będzie już inny. Jak to w twardych negocjacjach. Pierwsze sygnały świadczą o tym, że negocjacje będą naprawdę twarde: będziemy przecież siedzieć jako konkurenci po dwóch stronach stołu.

Jeśli chodzi o polityczne stereotypy na temat Brytyjczyków, to jeden znany jest chyba wszystkim Polakom, którzy interesują się choć trochę polityką: Wielka Brytania nie ma sojuszników, tylko interesy. A mimo to niektórzy polscy politycy uwierzyli, że dawne imperium zakochało się w kraju nad Wisłą na śmierć i życie. Być może zatem brexit będzie jednym z kroków do politycznej dojrzałości polskiej elity politycznej. Tam, gdzie mamy wspólne interesy z Wielką Brytanią, nic się nie zmieni, a tam, gdzie trzeba będzie wspierać stanowisko negocjacyjne Unii, powinniśmy umieć zrobić to bez zahamowań. To będzie dla nas najlepsza brytyjska lekcja polityki: Polska ma interesy i one czasami nie pokrywają się z brytyjskimi.

Brexit powoduje, że musimy się nauczyć unijnej gry na wielu fortepianach. Klasycznej „gry w Unię", gdzie są interesy, a nie ma uprzedzeń, w której potrafimy pracować także z tymi, którzy mają inne poglądy albo z jakichś powodów nam się nie podobają. Nie ma tu miejsca na fochy, jak w odniesieniu do Komisji Weneckiej. Jeśli się nie układa z jednym politykiem w jakiejś sprawie czy przywódcą lub też przedstawicielem Komisji Europejskiej, lepiej elegancko powiedzieć, gdzie się nie schodzą nasze drogi, i zaczekać na sprawę, w której będzie synergia, niż obrazić się na amen.

Jest właśnie okazja, by przetestować tę nową taktykę. Wizyta prezydenta Francji Emmanuela Macrona w Polsce była planowana już rok temu. Przypadła w wyjątkowym momencie – chwilę po brexicie. W relacjach z Francją długi czas się nie układało. Zakazanym słowem są caracale, z których zakupu Polska zrezygnowała w zaskakujący dla Paryża sposób.

Ale to niejedyna sprawa, która stanowi problem. Największe rozbieżności dotyczą modelu polityki Unii wobec Rosji oraz funkcjonowania NATO. Szczególnie w podejściu do polityki wschodniej brakuje już nie zgody nawet, ale zrozumienia. Wygląda na to, że nie można łatwo osiągnąć zgody, jeśli chodzi o dyskusję na temat przyszłości Unii Europejskiej. Macron, korzystając z okresu przejściowego w polityce Niemiec, spróbuje nowych projektów integracyjnych, które niekoniecznie przypadną Polsce do gustu. Tyle że po brexicie jesteśmy skazani na konstruktywną współpracę polityczną z Francją bardziej niż wcześniej. Prezydent Macron to rozumie, dobrze rozegrał wizytę w Warszawie, lekko złagodził wcześniejszy ton, ale bez pochlebstw pod adresem gospodarzy – obozu władzy. Kilkuletni chłód w relacjach z Francją niczego Polsce nie dał, wiec może lepiej zagrać bardziej pragmatycznie, podjąć tę grę?

Nawet jeśli ktoś sądzi, że tymczasem tylko poprawimy atmosferę, to już teraz trzeba być gotowym na synergię polskich i francuskich interesów, gdy przyjdzie odpowiedni czas. Może bez wielkiego patosu, opowiadając o „nowym otwarciu", trzeba sobie powiedzieć po cichu: gramy inaczej, teraz, gdy Wielka Brytania znowu bardziej jest wyspą, czas na to, byśmy my byli bardziej jak Wielka Brytania.

Autor jest posłem KO, profesorem politologii

Stało się. Brexit jest i był opowieścią o politycznych iluzjach. Opowieścią części brytyjskiej klasy politycznej dla części brytyjskich wyborców o tym, że można cofnąć czas, że Wielka Brytania może być jak kiedyś wielkim morskim imperium.

Zwolennikami brexitu okazali się na Wyspach także ci, którzy zdążyli już całe życie spędzić w Unii Europejskiej i nic ich nie obchodzi, że przez prawie pół wieku wiele się zmieniło, a dzisiejsza wymiana handlowa Polski i Niemiec z Wielką Brytanią jest większa niż ze Stanami Zjednoczonymi. Wielu unijnych zobowiązań Brytyjczycy i tak będą musieli dotrzymać.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego