W wielu francuskich sklepach półki z masłem wyglądają tak, jak półki w polskich sklepach mięsnych w latach osiemdziesiątych. Pustki i czasami z doczepioną informacją, że masła nie ma i nie będzie. Francuski minister rolnictwa obiecuje, że problem szybko zniknie. W międzyczasie prasa rozpisuje się o najgorszym od zakończenia II wojny światowej kryzysie zaopatrzeniowym, a sam brak masła zaczyna mieć zaskakujące na pierwszy rzut oka konsekwencje.
- Od połowy sierpnia funkcjonujemy na ograniczonych racjach masła. Dostajemy tonę tygodniowo, a potrzebujemy trzech. Tak się dłużej nie da – żaliła się agencji AFP właścicielka małej piekarni w regionie Cher.
W innych regionach piekarnie i cukiernie podnoszą ceny, by ograniczyć popyt i z niepokojem czekają na okres świąteczny, gdy zapotrzebowanie na ciasta i ciastka rośnie. Cały problem wynika z tego, że wiele przepisów na słodkie pieczywo i ciastka opiera się na maśle. Stanowi ono ważny składnik zarówno croissantów (jednej z francuskich ikon), jak i znanych również w Polsce herbatników typu petit buerre (tak, we Francji zawierają one masło, a nie jak w Polsce, olej palmowy). Braki masła są więc dla francuskich piekarni i cukierni poważnym problemem. Nic więc dziwnego, że alarmowały one od dawna rząd, że coś trzeba zrobić, by zapobiec brakom.
Według „The Guardian", minister rolnictwa Stéphane Travert twierdzi, że braki masła, które powodują problemy w innych sektorach przemysłu spożywczego, niedługo się skończą wraz ze wzrostem produkcji mleka. Optymizm ministra nie udziela się jednak przedstawicielom przemysłu spożywczego i rolników – ostrzegają oni, że poważne braki mogą potrwać przez całą jesień i zimę.
Maślany kryzys we Francji wywoływany jest przez te same czynniki, które przyczyniają się do wzrostu cen masła w Polsce. Zwiększona konsumpcja tego tłuszczu w USA, Chinach i na Bliskim Wschodzie przełożyła się na gwałtowny wzrost cen (w dużej mierze spekulacyjny) i zbiegła się w czasie ze zmniejszoną podażą masła związaną ze słabą światową produkcją w 2016 roku.