Seria krytycznych publikacji na temat maszyn piątej generacji i rzekomych mankamentów konstrukcji F-35 w końcu zmobilizowała koncern Lockheed Martin do zajęcia stanowiska w tej sprawie. Zbrojeniowego giganta i jego najnowszego produktu bronią też Siły Powietrzne USA (USAF).
Czytaj także: F-35 podstawą lotnictwa na długie lata
Uczestnicy konferencji na temat walk powietrznych organizowanej w końcu lutego przez USAF, w tym wysocy rangą wojskowi, stanowczo twierdzą, że teza, jakoby „program F-35 zawiódł", jest nieuzasadniona, a jej źródłem są po prostu „błędne informacje". Szef sztabu USAF gen. Charles Q. Brown Jr. ucina, że F-35 jest podstawą floty myśliwskiej Sił Powietrznych USA „dzisiaj i w przyszłości".
Polska w naturalny sposób jest zainteresowana tą dyskusją. Siły Powietrzne RP zamówiły w styczniu 2020 r. 32 samoloty F-35, a koszt transakcji wyceniono na 4,6 mld dol. (plus VAT). Mimo iż warunki regulowania należności za supermyśliwce zostały utajnione, według ustaleń „Rz" w zeszłym roku Polska zapłaciła pierwszą ratę: 10–11 proc. kwoty 20,7 mld zł (to całkowita wartość zamówienia na samoloty z pakietem technicznym, logistycznym i szkoleniowym, a także wliczonym już VAT).
W międzyrządowej polsko-amerykańskiej umowie zapisano, że dostawy polskich F-35A rozpoczną się w 2024 r., a w latach 2024–2025 Siły Powietrzne RP odbiorą pierwszych sześć maszyn. Później dostawy będą się wahały między czterema a sześcioma samolotami rocznie, aż do osiągnięcia liczby 32 w 2030 r. Do tego roku także powinniśmy spłacić należność.