Jarosław Obremski, senator PiS: Elity nie mogą zadzierać nosa

Lewica ideowo skolonizowała Platformę – mówi b. polityk PO Jarosław Obremski, senator PiS.

Aktualizacja: 06.10.2019 20:32 Publikacja: 06.10.2019 00:01

Jarosław Obremski

Jarosław Obremski

Foto: Senat RP

Dawny członek ekipy Rafała Dutkiewicza, wiceprezydent Wrocławia u jego boku, jest od czterech lat senatorem PiS i walczy teraz o reelekcję. To nie jest zdrada dawnych ideałów?

Ekipa Rafała Dutkiewicza była u swoich początków konserwatywna, choć próbowała łączyć obronę tradycyjnych wartości z dążeniem do modernizacji. A ja w roku 2011 wszedłem do Senatu jako niezależny, związany z ruchem samorządowym. I jako sierota po PO–PiS wierząca, że te dwie partie powinny naprawiać Polskę razem. I powiem szczerze: senatorowanie wyleczyło mnie z sympatii do Platformy.

Co się takiego zdarzyło?

Spotkałem się z lenistwem platformerskiej ekipy, niepodejmowaniem podstawowych tematów. W Europie kryzys demokracji, nowe podejście do ekonomii ujawniane w książkach Sedlaczka, Stiglitza czy Picketty'ego, a w Polsce pasywność, zapewnianie, że jest świetnie, polityka ciepłej wodny w kranie. Na dokładkę, zwłaszcza za czasów Ewy Kopacz, nastąpił mocny ideowy zwrot Platformy w lewo. Uważam, że lewica ideowo skolonizowała PO.

Pan w Senacie zajmuje się polityką zagraniczną.

I to mnie może najbardziej przekonało. Odpowiedzią na wzrost narodowych egoizmów na naszym kontynencie stała się dla tamtej ekipy opowiastka Władysława Bartoszewskiego o Polsce jako pannie brzydkiej i mało posażnej. Nic tego lepiej nie oddaje niż moje wspomnienie już z następnego Senatu. Jest debata na temat Centralnego Portu Lotniczego, a pewien senator z PO pyta, czy spytaliśmy się Niemców o zgodę na to.

Były jednak sprawy, które dzieliły pana z Klubem PiS. Nie poparł pan ustawy o Sądzie Najwyższym. Z perspektywy czasu nie uważa pan awantury z tak zwaną reformą sądownictwa za coś nieudanego? Prezes Kaczyński właśnie ogłosił, że sądy są nadal główną przeszkodą na drodze obozu rządzącego.

Myślę, że bilans nie jest tu pozytywny, chociaż mam zarazem przekonanie, że dla uzdrowienia wymiaru sprawiedliwości nie wystarczą same zmiany systemowe, potrzebne są korekty personalne. Jako senator stykałem się wiele razy z narzekaniem, całkiem uzasadnionym, naszych wyborców nie tylko na wyroki, ale i na całe postępowania. Akurat w sprawie Sądu Najwyższego nasz obóz się cofnął.

Uchodził pan kiedyś za konserwatywnego liberała. A dziś pan się godzi z potężną falą rozdawnictwa wynikłą z tak zwanej piątki Kaczyńskiego, a potem kolejnych obietnic?

Ja przyjąłem wręcz z entuzjazmem pierwszą ustawę o 500+. Miałem poczucie, że prawdziwa demokracja staje się niemożliwa przy tak dużej liczbie ludzi wykluczonych i że to jest ważna korekta. Każdy punkt z „piątki Kaczyńskiego" wydaje mi się interesujący i istotny. Oczywiście jest pytanie, czy ich łączne wykonanie nie będzie miało negatywnych następstw. Myślę o wydatkach na naprawę sieci energetycznych czy na edukację, one też są potrzebne. Ale na razie to opozycja oferuje jeszcze większe wydatki na wszystko. Mówi, że PiS oszalał, po czym kroczy tą samą drogą, tylko znacznie dalej.

Ale to PiS zaczął tę licytację.

No tak, ale my przeprowadzamy rozpoznanie bojem różnych rozwiązań. Kiedy uchwalano pierwsze 500+, słyszałem, że nastąpi kompletny kataklizm finansów. Nie nastąpił. Pozwólmy sprawdzić, czy rząd Morawieckiego zrównoważy budżet przy tak wielkich wydatkach. Wiele wskazuje na to, że tak. To nowe spojrzenie na ekonomię, o którym mówiłem, zakłada prymat celów politycznych i społecznych nad kalkulacjami czysto ekonomicznymi. To przełamuje rutynę myślenia Balcerowicza.

Konkuruje pan w okręgu podwrocławskim z Bogdanem Zdrojewskim, dawnym prezydentem Wrocławia, człowiekiem bardzo popularnym na Dolnym Śląsku.

Ja mam poczucie, że bardziej konkuruję z Grzegorzem Schetyną, który ostatecznie otwiera tam listę sejmową. Jego podświetlone wizerunki są we Wrocławiu wszędzie.

Byliście kiedyś ze Zdrojewskim jednym środowiskiem, które budowało we Wrocławiu demokrację i wolny rynek. Czy on nie ma prawa uważać, że porzucił pan dawne wspólne wartości?

Mam wrażenie, że to bardziej Bogdan zszedł z dawnej drogi. Myśmy byli z Solidarności. Wierzyliśmy w wezwanie: „Jeden drugiego brzemię noście". Platforma najpierw poszła w kierunku wulgarnego neoliberalizmu, teraz z kolei przyjęła lewicowe założenia ideowe.

Dobrze się pan czuje w PiS? Jest pan tam wciąż trochę obcym ciałem.

Na pewno nie z każdym posłem PiS mam wspólne wszystkie poglądy. Niektóre historie dotyczące stylu rządzenia mnie rażą: afera KNF, ostatnio historia prezesa Banasia. Proszę pamiętać: zawsze składamy akces do bytów realnych, a nie idealnych. W klubie senackim czuję się jednak świetnie, to bardzo ciekawe, zróżnicowane, otwarte na dyskusje grono.

A jak pan się odnalazł w swoim okręgu? Wyszedł pan poza wielkomiejski Wrocław.

I to akurat jest doświadczenie najciekawsze, uczące pokory. Ludzie poza wielkim miastem są bardziej rzeczowi i pragmatyczni. Słyszę od działacza PiS: „Tam jest burmistrz bliski PO, ale to sprawny, uczciwy człowiek". Po drugiej stronie takie wypowiedzi też się zdarzają. Odnajduję w tutejszej polityce rzeczowy ton polityki lat 90., to zjawisko warte socjologicznego zbadania. Jest mniej złych emocji, mniej granic nie do przekroczenia.. A poza tym nawet w wioskach, gdzie trudno dojechać, prowadzę ciekawe rozmowy. Tamtejsi wyborcy przemawiają czasem językiem i skojarzeniami niedostępnymi miastowym.

Nie podlizuje się pan swoim potencjalnym zwolennikom?

W Trzebnicy pyta mnie dwóch rolników, w jakiej komisji Senatu działam. Mówię, że w zagranicznej. Wdają się ze mną w fachową rozmowę o rokowaniach Unii Europejskiej z Mercosurem, czyli blokiem państw latynoamerykańskich. Niepokoją się, że UE poświęci interesy polskich rolników, otwierając się na argentyńską wołowinę, po to by Niemcy i Włosi mogli sprzedawać tam swoje samochody. Naprawdę elity nie mają powodu zadzierać nosa. To także jeden z powodów mojej obecności po tej stronie sporu politycznego.

Dawny członek ekipy Rafała Dutkiewicza, wiceprezydent Wrocławia u jego boku, jest od czterech lat senatorem PiS i walczy teraz o reelekcję. To nie jest zdrada dawnych ideałów?

Ekipa Rafała Dutkiewicza była u swoich początków konserwatywna, choć próbowała łączyć obronę tradycyjnych wartości z dążeniem do modernizacji. A ja w roku 2011 wszedłem do Senatu jako niezależny, związany z ruchem samorządowym. I jako sierota po PO–PiS wierząca, że te dwie partie powinny naprawiać Polskę razem. I powiem szczerze: senatorowanie wyleczyło mnie z sympatii do Platformy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Inwigilacja w Polsce w 2023 r. Sądy zgadzały się w ponad 99 proc. przypadków
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Ministrowie na "jedynkach" KO w wyborach. Mamy pełne listy
Polityka
Najdłuższy stażem europoseł z Polski nie będzie kandydował w wyborach do PE
Polityka
Donald Tusk: PiS i Konfederacja chcą wyprowadzić Polskę z UE
Polityka
Bartłomiej Sienkiewicz podał się do dymisji. Minister kultury wystartuje w wyborach do PE