Bill Stepien całe dnie spędza nad tabelkami Excela. Dwa miesiące temu Donald Trump mianował go na miejsce Brada Parscale'a szefem swojej kam-panii wyborczej, bo chciał, aby niczym kret kopiący tunele w ziemi znalazł w gąszczu fatalnych sondaży drogę do utrzymania Białego Domu. 42-letni polityczny konsultant hrabstwo po hrabstwie, branża po branży, wspólnota religijna po wspólnocie religijnej i grupa etniczna po grupie etnicznej analizuje więc, gdzie prezydent zachował jeszcze wystarczający kapitał sympatii, aby zmobilizować elektorat i przechylić 3 listopada na swoją stronę wynik wyborów.
To taktyka „ataku od tyłu", szarży tam, gdzie przeciwnik spodziewa się jej najmniej i da się zaskoczyć. Tak właśnie w 2016 roku Stepien, wówczas doradca niższego szczebla, wyreżyserował dla Trumpa zwycięstwo w Wisconsin i Michigan, dwóch stanach Środkowego Zachodu, które wbrew wszelkim przewidywaniom nie postawiły na Hillary Clinton. Doradca Trumpa dobrze wyczuł strach przed...
Dostęp do najważniejszych treści z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.