Jan Maciejewski: Głupkowata „Gra o tron” czyli rozejście opowieści i idei

No to o czym właściwie jest ta „Gra o tron"? – Od czego by tu zacząć. Z jednej strony jest kraina Westeros, Siedem Królestw, których władcy toczą ze sobą walkę o żelazny tron. Ale tak naprawdę to ma drugorzędne znaczenie, bo od północy, zza wielkiego muru, nadciąga armia nieumarłych, takich jakby zombi, a na południe od Westeros, za morzem, szykuje się do powrotu potomkini rodu, który przez kilka tysięcy lat rządził Siedmioma Królestwami. Niby jest skazana na porażkę, ale wiesz, ma smoki. – Smoki? – Tak, ona tak właściwie jest ich matką. – Aha. Matką.

Publikacja: 12.04.2019 17:00

Jan Maciejewski: Głupkowata „Gra o tron” czyli rozejście opowieści i idei

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Oblałem tamten egzamin, oblaliśmy go oboje – ja i „Gra o tron". Kilka dni temu, na tydzień przed pierwszym odcinkiem finałowego sezonu serialu, podjąłem kolejną i chyba już ostatnią próbę namówienia żony, żeby obejrzała go razem ze mną. Ale im bardziej starałem się streścić jego fabułę, tym wyraźniej sam zdawałem sobie sprawę z tego, że król, a nawet cała siódemka królów z Westeros, jest naga. A najdroższy, najpopularniejszy serial w historii telewizji to tylko głupkowata, choć sprawnie poprowadzona, opowiastka.

Z jakiegoś jednak powodu to, co w najlepszym wypadku jest cotygodniowym wietrzeniem mózgu, uważane jest powszechnie za jego wyczerpujący trening. Pamiętam jak jeszcze na studiach moi koledzy organizowali dyskusje, na których do motywów i postępowania władców Westeros przykładali kategorie z „Księcia" Machiavellego. Archiwum YouTube'a pełne jest filmów drobiazgowo analizujących setki teorii tłumaczących poszczególne zakręty fabuły. Kilka miesięcy temu wpadła mi w ręce książka, w której filozofowie rozpisywali się o ontologii i epistemologii świata „Gry o tron".

Przykre, ale zrozumiałe objawy szoku porozwodowego; wywołane rozejściem się fabuły i myśli, opowieści i idei. Rozejściem, które nastąpiło już dawno temu, ale im więcej czasu mija, tym trudniej jest dzielić swoje uczucia i lojalność pomiędzy dwójkę rozwiedzionych rodziców. W tygodniu spędzać czas z jednym, weekendy poświęcać drugiemu. Jak wspaniale, nie tylko wygodnie, ale i radośnie byłoby, gdyby znowu zamieszkali razem. Gdyby myśl nie zaczęła już dawno nowego życia, z daleka od czułych objęć fabuły. Nie założyła własnej rodziny, nie spłodziła tysięcy fakultetów i profesorów, którzy o jej poprzednim związku myślą z niesmakiem i pogardą. I gdyby porzucona i urażona w swojej dumie fabuła nie oddawała się teraz każdemu pierwszemu lepszemu grafomanowi.

Namiętny, trwający kilkaset lat związek tej dwójki zaczął się za życia Cervantesa i Szekspira. Dwóch niemal równoległych, zakończonych tego samego dnia, 23 kwietnia 1616 roku, biografii. Oni pierwsi dali myśli sylwetki, ruchy i przygody. Kazali jej rzygać i przeklinać, ośmieszyli ją i uwznioślili jednocześnie. To z tego związku narodziła się nowoczesność, z całym jej poczuciem humoru i zawziętą miłości do życia. Fabuła stała się za dotknięciem ich piór melodią myśli, można ją było nareszcie swobodnie zagwizdać. Nie trzeba było znać teorii muzyki, wiedzieć czegokolwiek o interwałach i harmoniach, żeby się w nią wsłuchać. Wbijać z wysiłkiem zęby w grube dzieła filozofów, żeby poznać prawdę o świecie i człowieku.

Ale już od dłuższego czasu coś między dwojgiem kochanków zaczęło się psuć. Już Mann i Dostojewski, żeby utrzymać ich razem pod dachem jednej powieści, musieli się uciekać do przydługich dialogów. Opowieść i idea zaczęły się sobie wymykać, jedno stawało się tylko tłem i pretekstem dla drugiego. Myśl traciła impet i werwę, kostniała w formę wykładu. Fabuła przestawała się oglądać za siebie, pędziła do przodu, uwolniona od ciężaru coraz bardziej zramolałego partnera. Rozwód był tylko kwestią czasu.

A więc kilka najbliższych poniedziałkowych wieczorów spędzę samotnie, śledząc ostatnie rozdanie w grze o tron. Z nadzieją, że mimo to moje małżeństwo okaże się trwalsze od tego, w którym kiedyś myśl dzieliła swoje życia z fabułą.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów