Ich interpretacje niektórych z katolickich prawd wiary tak się już przyjęły, że nawet nie dostrzegamy, że niewiele lub zgoła nic nie mają one wspólnego z tym, w co rzeczywiście wierzą katolicy.
O czym mówię? Choćby o prymacie papieskim. W powszechnej niemal opinii wszystko, co powie, napisze lub oznajmi Ojciec Święty musi zostać przez katolików przyjęte, bo przecież papież jest nieomylny w sprawach wiary i moralności. I nie ma zmiłuj, przekonują, albo to przyjmujesz, albo nie jesteś katolikiem. Dotyczyć to ma szczególnie tych rzeczy, które bliskie są liberalnej części opinii publicznej. I tak ma rzekomo wykluczać z Kościoła (albo przynajmniej stawiać pod znakiem zapytania katolickość) negatywny stosunek do komunii świętej dla rozwodników w ponownych związkach, sugerowanie, że państwa mają prawo odmówić przyjmowania migrantów (szczególnie ekonomicznych), czy że stosunek do uchodźców i migrantów nie jest najważniejszym sprawdzianem chrześcijaństwa (czego zresztą Franciszek wcale nie głosi).
Kłopot polega tylko na tym, że takie rozumienie prymatu papieskiego czy nawet nauczycielskich kompetencji papieża niewiele ma wspólnego z katolicyzmem. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. W zgodzie z nauczaniem Kościoła papież nie jest i nie miał być twórcą prawdy, władcą doktryny, a jedynie jej strażnikiem. Jego rolą jest zachowanie tego, co otrzymał, ewentualnie odpowiadanie na nowe wyzwania, ale w zgodzie z tym, co było nauczane wcześniej. Nie ma on zatem prerogatyw, by zmieniać dotychczasowe nauczanie, nie może uznać, że to, co było przez wieki prawdą, nagle przestałą nią być, a to, co było grzechem już nim nie jest. Prawda czy moralność nie są i nie mogą być zależne od woli papieża, niezależnie od tego, jak charyzmatyczny by był. Rolą papieża jest prawdy strzec, ewentualnie pomagać w jej ujawnieniu czy ogłoszeniu.
– Papież nie może zmienić doktryny, bo jest papieżem – wyjaśniał ks. Gerald Murray w programie „World Over" telewizji EWTN. – W seminarium uczono nas, że nie może obudzić się rano i stwierdzić, że jest czwartą Osoba Trójcy Świętej. W teologii moralnej jest tak samo. Nie możesz się obudzić i stwierdzić, że to, co było cudzołóstwem od dzisiaj nim nie jest – podkreślał ks. Murray.
Każda inna opinia jest – o czym przypomina inny duchowny, biskup Athanasius Schneider – papolatrią, którą często zarzucają nam protestanci. – Katolicy muszą pamiętać, że papież nie jest twórcą prawdy, wiary czy dyscypliny sakramentalnej Kościoła. Papież i całe Magisterium Kościoła „nie jest ponad słowem Bożym, lecz jemu służy, nauczając tylko tego, co zostało przekazane" (konstytucja dogmatyczna Dei Verbum, § 10) – mówił biskup w niedawnym wywiadzie. Jego zdaniem katolicy muszą także pamiętać, że to nie papież pozostaje głównym elementem ich codziennego religijnego życia, a... Jezus. – W przeciwnym wypadku stajemy się ofiarami szaleńczego papocentryzmu czy papolatrii, czyli postawy obcej tradycji Apostołów, ojców Kościoła i wielkiej tradycji Kościoła – mówił biskup.