Reklama
Rozwiń
Reklama

Utracony powab puczu w Platformie

U nas w miasteczku w farze to był kasztelan. Brzmiało wystarczająco godnie, w końcu żeby się doczekać epitafium w kościele, trzeba było być kimś, pomniejszym wmurowywali tylko tablice pamiątkowe. Tu jest zupełnie inaczej, wiadoma rzecz, stolica, tu epitafia są z papieru i w pocie czoła wytwarzają je bardzo mądrzy Publicyści. Z niemałym rozbawieniem czytam więc od dwóch miesięcy te klepsydry o zgonie Schetyny Grzegorza. Próby położenia na katafalk gościa, który żywiołowo się wyrywa, są rozczulające w swej slapstickowej konwencji, ale co ja będę to państwu opisywał, wystarczy się rozejrzeć.

Aktualizacja: 16.12.2019 04:59 Publikacja: 12.12.2019 23:01

Utracony powab puczu w Platformie

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Wyobraźcie sobie państwo szanowni, że dla P.T. Publicystów oraz Koleżanek i Kolegów z Platformy (w skrócie KKP) szokiem była wyborcza klęska Platformy. Do połowy października byli pewni, że idą po zwycięstwo, naród przebudzić się musi, w końcu codziennie w gazecie, której nie jest wszystko jedno, i w jej radiokanale do boju zagrzewano i przekonywano, że upokorzony, ośmieszony nieprzyjaciel padnie lada chwila pod kolejnym sztychem redaktora śledczego Cz. No, ale nie padł. Zaiste, szok i niedowierzanie.




Natychmiast ruszyli byli KKP. Pierwsza była posłanka znana dotychczas głównie z pasji do hokeja oraz walki o wolną Polskę z pieśnią, konkretnie z pieśnią „Nie pucz, kiedy odjadę", na ustach. Pani Mucha ogłosiła, że Schetyna to balast, który ten wspaniały katamaran, jakim jest Platforma, zatrzymuje. Balastu pozbyć się trzeba, to ku zwycięstwom pomkniemy, a jakby co, to ja, Joanna, poprowadzić mogę. I tyle jej widzieli, ale sygnał został rzucony.

Szybko przy tym się okazało, że w zasadzie jeden tylko Schetyna wybory przegrał, na ten przykład we Wrocławiu. Oni co prawda też zwykle wciry dostali sromotne jak wspomniana pani poseł w Lublinie, no, ale oni to okręgi trudne mieli. Że co, że Kaczyński też u siebie przegrał, nie po raz pierwszy zresztą? Dobrze mu tak, a wy, Mazurek, nie zmieniajcie tematu.

A poza tym, imaginujcie sobie państwo, Schetyna charyzmy nie ma. A w lutym bywają przymrozki, że pozwolę się zrewanżować równą niespodzianką. No dobrze, faktom trudno zaprzeczać, Schetyna tłumów nie porywa, ale wiedziały gały, kogo na lidera wybierały. A porzucając krotochwile, to któż tę charyzmę we współczesnej polityce ma? Mateusz Morawiecki? Jarosław Gowin? Miałem nie kpić? Bardzo proszę, szukajmy lepszego, bardziej charyzmatycznego polityka w Platformie. Sławomir Nitras? OK, nie było pytania. Bogdan Zdrojewski? Sami się państwo śmieją. To może Borys Budka? Sympatyczny facet, ale czy przewodniczącym partii powinien być portret pamięciowy Gomułki?

Reklama
Reklama

Mówicie, że w ten sposób można załatwić każdego? Owszem, na przykład Schetynę. Komediowo brzmią lamenty, że nie przygotował partii programu wyborczego. A co, miał na bazarze kupić? Czy oskarżyciele Schetyny z łamów prasy mają w ogóle jakiekolwiek pojęcie o wyobrażeniu i pamięć dłuższą niż jętka jednodniówka? Korzystając z sędziwego wieku, przypomnę im, że w kadencji 2001–2005 kilku posłów PiS z Przemysławem Gosiewskim na czele wydreptało w Sejmie otwarcie korporacji prawniczych. Nie tylko to wychodzili i wymęczyli, ale też uczynili z tego programowy oręż PiS. Co zostało z dorobku posłów Platformy i Nowoczesnej z ostatnich czterech lat? Groteskowe szarże Nitrasa, wokalne popisy Muchy i śledcza pasja Brejzy, który to jednak szybko z niej zrezygnował. Zresztą, umówmy się, za wszystko można kochać Platformę, lecz purytańska skromność średnio do niej pasuje. No tak, ale lenistwo posłów to też wina Schetyny.

A wiecie państwo, co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Że Schetyna ich wszystkich rozgrywa jak dzieci i rozegra po swojemu do końca. Pozwolił grzecznie zająć się prawyborami, a jak już się nacieszą, to czapkami ich nakryje i wygra wybory na szefa partii. Potem przeczeka nieuchronne pikowanie sondażowych słupków PO i zachwyt publiczności lewicą. Dlaczego tak miałoby się stać? A pamiętacie, jak tuż po drugich przegranych wyborach rozpadał się PiS, a Ziobro z Kurskim triumfalnie ogłaszali powstanie nowego, lepszego PiS? No właśnie.

Nie inaczej będzie i tym razem, ale Schetyna jest cierpliwy. I tylko zanotuje, kto z jego porażek cieszył się najbardziej.

Plus Minus
Wyborcy na prowincji są coraz bardziej osamotnieni
Plus Minus
Królowie samorządu. Andrysiak o nadużyciach, dwukadencyjności i lokalnej władzy
Plus Minus
Po awanturze wokół Rymanowskiego mamy szansę odbudować szacunek do nauki
Plus Minus
Michał Rzeczycki: Nie zawsze warto rozmawiać. Weryfikacja treści to nie cenzura
Materiał Promocyjny
Jak budować strategię cyberodporności
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Rosja rozgrywa polskie umysły. Nie wyciągamy wniosków
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama