Konsekwencje dla środowiska wynikające z górnictwa na wielkich głębokościach są jednak trudne do oszacowania – ostrzegają naukowcy. Kobalt, nikiel, miedź, mangan są niezbędne do produkcji akumulatorów do aut elektrycznych czy turbin wiatrowych. Wiele firm zamierza wydobywać je z głębin mórz i oceanów. Ale za jaką cenę dla środowiska?
Temu zagadnieniu poświęcony był okrągły stół podczas światowej konferencji dziennikarzy naukowych w Lozannie.
Wielu chętnych
– Ten ciemny, granulowaty kamień to wielometaliczna nodula, liczy cztery do pięciu milionów lat, została wydobyta z Pacyfiku z głębokości 4000 metrów – wyjaśniał uczestnikom konferencji Gerard Barron. Jest on dyrektorem generalnym DeepGreen Metals, kanadyjskiej kompanii górniczej, która chce uruchomić kopalnie metalicznych noduli. To autentyczne „bomby" bardzo cennych metali.
– Pomysł górniczej eksploatacji głębin pojawia się co jakiś czas od lat 70. ubiegłego wieku. Ale dotychczas były to pomysły futurystyczne ze względu na ograniczenia techniczne. Teraz sytuacja zmienia się, jest coraz większe komercyjne zainteresowanie tego typu eksploatacją, bowiem technika „dorosła" do tego zadania – podkreśla Kate Ellis, rzeczniczka International Seabed Authority (ISA), organizacji utworzonej w 1994 roku w celu regulowania dostępu do bogactw naturalnych na morskim dnie i pod nim poza wodami terytorialnymi państw.
ISA przyznała dotychczas 29 koncesji eksploatacyjnych w różnych krajach, firmom prywatnym i państwowym. Na przykład Chiny, Niemcy i Francja posiadają koncesje w tzw. strefie Clarion – Clipperton na Oceanie Spokojnym, gdzie polimetaliczne nodule występują szczególnie obficie. Także Polska prowadziła tam badania w latach 2016–2017 (Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy).