Panie Antoni, wie pan, niewiele się zmieniło, my tu teraz wszyscy też mamy mądrość etapu. Na ten przykład dziś trzeba miłością zionąć. Nie, nie, z hejtem skończyliśmy tydzień temu i teraz mamy szał miłości. Wie pan, kto nie kocha, temu pogruchoczemy kości, że towarzysza Cyrankiewicza sparafrazuję. Niedługo Rafał Trzaskowski wypuści na miasto Patrole Miłości sprawdzające, czy się wystarczająco miziamy. Podobno w pierwszym patrolu ma iść rzecznik Dąbrowa z Jurkiem Owsiakiem, który niewystarczająco zakochanym obiecał posunąć z baśki. Nasz premier dla odmiany to tak kocha, że wiersze pisze. Wzrusza się, o miłości jak Petrarca zawodzi, i taki nasz los. Dobrze, że mu chwilowo gitarę zabrali. Aha, jeszcze jedno się nie zmieniło. U nas dzisiaj też wszystko jest polityką.
Pan nie wie, panie Antoni, ale wystarczyło w „Seksmisji" rzucić: „Chodźmy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja", by wszyscy tarzali się ze śmiechu. Dobre, bo polityczne. Kobranocka nie mogła śpiewać „Listu z poligonu", bo jego pacyfizm trącił cenzorom jakimiś WiP-owskimi nutami. Ostatecznie zgodzono się na antywojenny „List z pola boju". Tak, to była polityka. Dziś dominikanin powie na pogrzebie, że mamy porzucić nienawiść, by wszyscy wiedzieli, do której partii pije. Polityka. Potem strapiony dominikanin musi wywiadu prostującego udzielać, że przecież o nikim konkretnym nie mówił, że on tak, generalnie, jak to klecha. Oj, uwaga. Symetrysta.
Znają państwo Bursę, „Z zabaw i gier dziecięcych", prawda? „Podstawiasz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą o bruk / aniołek spuszcza główkę / dasz staruszkowi 5 groszy / aniołek podnosi główkę". U nas też wszystko dość proste jest. Chodzisz z czerwonym serduszkiem WOŚP – aniołek podnosi główkę. Wrzucasz na Caritas – aniołek opuszcza główkę, bo to świecki aniołek jest. I nie ma, inaczej niż u Bursy, szansy na remis. Nie ma, że i tak, i siak. Nie można być w obu partiach naraz. To znaczy można, ale to trzeba Jackiem Kurskim być. W końcu to on w wyborach 1995 roku popierał Hannę Gronkiewicz-Waltz, był nawet na wieczorze wyborczym w jej sztabie, by – zorientowawszy się w rozmiarach klęski – pierzchnąć natychmiast do Wałęsy i po godzinie dbać, by go właśnie tam zauważono.
Ale nie tylko wielki Kurski to polityka – także byle żyjątko, kornik na przykład. Ot, teraz w ramach polityki obchodzimy Rok Dzika. To i tak jest jakiś postęp, bo dwa lata temu musieliśmy wszyscy się oflagowywać i łańcuchami przykuwać w obronie kornika drukarza właśnie. Na szczęście Brukselę mamy i kornika udało się uratować, na listę ginących gatunków wpisać, bo go wyrżnąć razem z drzewami chcieli. Tak między nami, to ten kornik, to taki bardziej obrzydliwy jest i trzeba być Stefanem Niesiołowskim, by do niego miętę czuć, ale tego nie wolno głośno mówić.
W sumie dzik ze wszech miar lepszy, wszak wzruszające są te lochy z warchlaczkami, a korniczki z korniczątkami jakby mniej. Swoją drogą losem ciężarnych loch noszących w swym łonie maleńkie prosiaczki–warchlaczki, najbardziej przejmują się aktorki O. i C., znane z czarnych protestów. Bo locha nosi pod sercem warchlaczki, a kobieta zygotę. Mądrość etapu i polityka, dwa w jednym. W każdym razie postęp jest, bo już nie robala, ale ssaka bronimy.