NIK oceniła wdrażanie jednego z najważniejszych projektów ostatnich lat – Systemu Rejestrów Państwowych (SRP). Sam pomysł Izba chwali, jednak ma zastrzeżenia do wykonania.
– Przygotowanie i wdrożenie systemu było obarczone wieloma problemami. Przez to utrudnienia w załatwianiu spraw odczuli obywatele i urzędy korzystające z nowego rejestru – mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
System Rejestrów Państwowych działa od 1 marca 2015 r. Zastąpił lokalne systemy informatyczne w urzędach gmin do obsługi spraw z zakresu stanu cywilnego i ewidencji ludności. Weszły do niego kluczowe rejestry, w tym PESEL, dowodów osobistych i aktów stanu cywilnego. Budowa systemu kosztowała 109 mln zł, utrzymanie do końca czerwca 2019 r. pochłonie 97 mln zł.
Na sprawność SRP po jego wejściu i problemy z aplikacją Źródło (do obsługi systemu) narzekali urzędnicy. NIK przyznaje, że największe kłopoty wiązały się z „brakami w funkcjonalnościach Źródła". Dlatego po wejściu w życie SRP doszło do opóźnień w wydawaniu odpisów.
„Główną przyczyną było nie zapewnienie przez MSW na etapie przygotowywania systemu przeniesienia aktów stanu cywilnego zgromadzonych w lokalnych systemach informatycznych do centralnego" – wskazuje NIK. Przez to załatwianie spraw w urzędzie było droższe. Aby wydać odpis, urzędnik musiał pojedynczo przenosić dane z gminnej bazy i z papierowych ksiąg. W 54 proc. urzędów wzrosło zatrudnienie pracowników do obsługi spraw z zakresu stanu cywilnego – najbardziej w warszawskim ratuszu – o 48 osób.