Kosmetyki: surowe kary za zamieszczanie nieprawdziwych informacji na opakowaniu

Od 1 lipca nie będzie można nazywać hipoalergicznym kosmetyku z alergenami.

Aktualizacja: 11.06.2019 06:48 Publikacja: 10.06.2019 19:23

Kosmetyki: surowe kary za zamieszczanie nieprawdziwych informacji na opakowaniu

Foto: Adobe Stock

Koniec z nabieraniem potencjalnych nabywców na „naturalność" i „ekologiczność" kosmetyku. Za zamieszczanie nieprawdziwych informacji grozić mają kary od 10 tys. do 100 tys. zł.

Producent nie będzie mógł napisać na opakowaniu, że produkt jest hipoalergiczny, jeśli nie poprze tego dowodami – np. wynikami badań klinicznych. Taka zasada wynika z załącznika III i IV dokumentu technicznego Komisji Europejskiej w sprawie oświadczeń dotyczących produktów kosmetycznych.

Czytaj też:

Definicja prawna kosmetyku naturalnego

Nadzór nad producentami kosmetyków będzie lepszy

Balsam się nie pieni

Rok 2019 jest dla producentów kosmetyków szczególny. Od 1 stycznia obowiązuje nowelizacja ustawy o produktach kosmetycznych z 4 października 2018 r., która reguluje odpowiedzialność producentów i dystrybutorów. Od 1 lipca w życie wchodzą zaś przepisy zawarte w załącznikach unijnego dokumentu technicznego, dotyczące nowych zasad w ocenie poprawności stosowania deklaracji „free from" (tłumaczone jako „nie zawiera" lub „wolny od") i „hipoalergiczny", zwanej też „deklaracją bez".

W praktyce zmusza to wielu producentów do zmiany opakowań. Nie będą już mogli wprowadzać konsumentów w błąd napisem „bez SLES/SLS" na balsamie. SLS (sodium lauryl sulfate), czyli laurylosiarczan sodu, to popularny składnik szamponów i mydeł, który sprawia, że produkty się pienią. Poza właściwościami pożądanymi, takimi jak rozpuszczanie tłuszczów i zanieczyszczeń oraz łatwe spłukiwanie, SLS mogą wywoływać podrażnienia i alergie. Podobnie jest z nieco łagodniejszą od SLS solą sodową siarczanu oksyetylenowanego alkoholu laurylowego, czyli SLES (sodium laureth sulfate). Po wejściu przepisów dokumentu technicznego producent np. kremów czy balsamów nie będzie mógł na ich opakowaniu napisać, że nie zawierają SLES, bo, po pierwsze, nie ma to dla produktu żadnego znaczenia, a po drugie, może sugerować nie do końca świadomemu konsumentowi, że produkt jest „bio", choć w wcale tak nie jest. Podobnie w przypadku określenia „hipoalergiczny" – dotychczas określenia „hipo", czyli mniej, nieuczciwi producenci stosowali do innych produkowanych przez siebie kremów. Jeśli jeden krem zawierał pięć substancji, które mogły uczulać, a drugi tylko dwie, producent pisał, że jest hipoalergiczny. Teraz, by użyć takiego sformułowania, będzie musiał to poprzeć badaniami naukowymi.

Prawnicy chwalą nowe regulacje:

– Przepisy niedookreślone, niejasne lub pozostawiające luz interpretacyjny sprzyjają pojawianiu się haseł reklamowych, które mogą utrudniać obiektywne porównanie cech produktu lub nawet wprowadzać w błąd. Im jaśniejsze i konkretniejsze przepisy i obiektywny marketing, tym lepiej dla konsumenta, który dzięki temu może podejmować bardziej świadome decyzje – uważa mec. Juliusz Krzyżanowski, adwokat, senior associate w Baker McKenzie.

Zdaniem mec. Wojciecha Kozłowskiego, radcy prawnego, partnera w kancelarii Dentons, wejście w życie nowych przepisów wyrównuje szanse producentów uczciwych, którzy do tej pory rzetelnie informowali o zawartości swoich produktów, i tych, którzy wykorzystywali lukę w prawie dla nieuczciwego wzbogacenia się.

Mała, ale chroni

– To ważne również dlatego, że o ile rośnie liczba konsumentów świadomych, którzy wiedzą, jakich składników się wystrzegać, o tyle wzrasta też liczba konsumentów dających się oszukać, m.in. za sprawą nieuczciwej reklamy. Wszyscy pamiętają głośną sprawę producenta suplementów diety, który zapłacił rekordową karę za nieuczciwe praktyki reklamowe. Kara stanowiła jednak ledwie ułamek kwoty, jaką ów producent przez lata zarobił na nierzetelnym działaniu wobec konsumentów i konkurentów – mówi Wojciech Kozłowski. Dodaje, że choć kary za naruszenie obowiązków w sprawie informowania o produktach wciąż są niewielkie, to sam fakt nałożenia takiej kary pieniężnej może być źródłem dalszej odpowiedzialności na podstawie ustawy o nieuczciwej konkurencji lub też na podstawie przepisów o ochronie praw konsumentów.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

Dominika Chirek, prawnik specjalizujący się w prawie kosmetycznym

Wejście w życie „deklaracji bez" nie do końca pomoże konsumentom w zakupach. Osoby, które poszukują kosmetyków naturalnych, wciąż muszą samodzielnie analizować listę składników i sami poszukiwać na liście składników INCI (w międzynarodowej nomenklaturze) tych substancji, których chcą unikać. Optymalnym rozwiązaniem dla konsumentów byłoby wprowadzenie ustawowej definicji kosmetyku naturalnego, ale od lat nie możemy się jej doczekać, i to zarówno na gruncie prawa unijnego, jak i krajowego. Producenci kosmetyków naturalnych nadal są w mniejszości, a w interesie producentów kosmetyków konwencjonalnych nie leży wprowadzenie odpowiednich przepisów w tym zakresie. Okazałoby się bowiem, że ich kosmetyki wcale nie są naturalne, mimo że opakowania ozdabiają zielonym listkiem lub napisem „bio".

Koniec z nabieraniem potencjalnych nabywców na „naturalność" i „ekologiczność" kosmetyku. Za zamieszczanie nieprawdziwych informacji grozić mają kary od 10 tys. do 100 tys. zł.

Producent nie będzie mógł napisać na opakowaniu, że produkt jest hipoalergiczny, jeśli nie poprze tego dowodami – np. wynikami badań klinicznych. Taka zasada wynika z załącznika III i IV dokumentu technicznego Komisji Europejskiej w sprawie oświadczeń dotyczących produktów kosmetycznych.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara