Recesja i inflacja zmorami Argentyny

Od pierwszych dni swej kadencji prezydenta Argentyny Mauricio Macri musi podjąć walkę z największymi zagrożeniami dla gospodarki kraju: recesją i inflacją

Publikacja: 26.12.2015 16:19

Recesja i inflacja zmorami Argentyny

Foto: AFP

W pierwszych posunięciach po objęciu urzędu 10 grudnia ten zwolennik wolnego rynku dotrzymał obietnic przedwyborczych: zniósł kontrolę dewizową i zmniejszył wysokie cła eksportowe. Wprowadzenie płynnego kursu peso spowodowało natychmiast jego dewaluację o 26,5 proc. i podrożyło import, co tylko zwiększyło nacisk na inflację, która już wynosi dobrze ponad 20 proc.

Ekonomiści spodziewają się wzrostu cen o 35 proc. w 2016 r., co osłabi siłę nabywczą obywateli i zmniejszy wydatki na spożycie. Przewidują ponadto spadek gospodarki w pierwszych miesiącach roku, choć później może nastąpić poprawa, gdy pojawią się nowe inwestycje, a tanie peso pomoże eksporterom.

Argentyńczycy wiedzieli, że ich waluta był sztucznie zawyżona, wielu jest zdania, że potrzeba zdecydowanych działań, ale nawet zwolennicy obecnego prezydenta są zaniepokojeni. — Wszyscy ucierpimy — stwierdziła 70-letnia Christina Lopez dorabiająca do emerytury pracą sekretarki. — Wczoraj poszłam do apteki po lekarstwa i już zdrożały o 30-40 proc.

Kobieta głosowała na ugrupowanie Macriego, a winą za zły stan gospodarki obarcza 12-letnie rządy populistyczne. — Zostawili nas w takiej sytuacji — mówi o poprzedniej ekipie Cristiny Fernandez, która wprowadziła kontrolę dewizową i handlu chcąc pobudzić wewnętrzne spożycie i wesprzeć krajowe firmy.

Macri odchodząc od tej polityki ryzykuje wpędzeniem gospodarki w recesję i wywołaniem niepokojów społecznych organizowanych przez związki zawodowe związane z partią peronistów, która właśnie straciła władzę.

Macri uważa, że mieszanina polityki probiznesowej i rządowych działań oszczędnościowych pozwoli zapanować nad inflacją i zachęci do inwestowania w Aregentynie, czego kraj ten potrzebuje dla szybkiego rozwoju i tworzenia miejsc pracy. Na krótką metę ma jednak same problemy i niewielką swobodę manewru. Stopy procentowe są już wysokie, co zniechęca do inwestowania. Wyrzeczenia oznaczają cięcia subwencji i ograniczenie podwyżek w sektorze budżetowym, w obu wypadkach posunięcia niepopularne.

Prezydentowi pomoże szybki wzrost eksportu, niektóre firmy też na to liczą. — Dewaluacja jest bardziej szansą niż problemem — ocenia Pedro Cascales, którego firma Tradefin produkuje sprzęt do dystrybucji gazu. Sprzedaje go głównie w Argentynie, ale przy tańszym peso i bez ceł w eksporcie szuka zbytu zagranicą. Liczy na wzrost obrotów z 30 mln peso w tym roku do 50 mln w 2016 r. Zdaje sobie sprawę, że inflacja, może zniweczyć jego ambicje. — Wielkim wyzwaniem będzie poziom inflacji, bo jeśli ceny będą rosnąć tak samo albo szybciej jak dewaluacja, to wszystkie korzyści znikną za kilka miesięcy — dodaje.

Dewaluacja zwiększyła ceny towarów importowanych, w tym konsumpcyjnych (telewizory, lodówki), ale też używanych do produkcji, np. części samochodowych. Firmy zakładając wyższe koszty szybko podniosły swe ceny, narażając się na zarzuty, że dewaluacja była pretekstem do zwiększenia zysków. „Rząd powinien kontrolować tych, którzy decydują o podwyższaniu cen, monopole, oligopole i duże sieci supermarketów. W ostatnich tygodniach podniosły nadmiernie swe ceny" — uważa Konfederacja Małych i Średnich Firm CAME, reprezentująca ponad 450 tys. podmiotów.

Argentynę naznaczyły okresy hiperinflacji, które niszczyły wartość peso i doprowadziły do obsesji gromadzenia oszczędności w dolarach. Chcąc skończyć z tym i zapewnić stabilność waluty prezydent Fernandez wprowadziła z bankiem centralnym kilka kursów wymiany mających wzmocnić peso, ale które wypaczyły gospodarkę i skomplikowały prowadzenie interesów. Silne peso utrudniło eksport i odstraszyło inwestycje.

Świat biznesu przyjął na ogół z zadowoleniem pierwsze posunięcia nowego prezydenta, ale jego cały plan zalety od tego, czy uda mu się zapanować nad inflacją i nie dopuścić do dalszego spadku kursu walutowego. Dla złagodzenia skutków dla rodzin uboższych, aby nie doszło do demonstracji społeczeństwa rząd Macriego utrzymał program poprzedniej ekipy cen urzędowych dla artykułów powszechnego użytku.

Rządowi będzie jednak trudno panować nad Kongresem i społeczeństwem, jeśli gospodarka nie ruszy z miejsca w przyszłym roku. Sojusz partii popierających prezydenta nie ma większości w Kongresie, a Front Zwycięstwa Cristiny Fernandez jest silą, z która należy liczyć się.

Przeciwnicy Macriego twierdzą, że jego działania sprzyjają dużym firmom, a szkodzą ubogim. Były minister gospodarki Axel Kiciloff na wiecu w parku w Buenos Aires powiedział do ok. 10 tys. ludzi, że „to są niepopularne posunięcia, które zawsze służyły interesom małej mniejszości, a są przeciwko ogromnej większości. Jeśli będziemy razem, zorganizowani, to nigdy nie uda im się wyciszyć nas".

W pierwszych posunięciach po objęciu urzędu 10 grudnia ten zwolennik wolnego rynku dotrzymał obietnic przedwyborczych: zniósł kontrolę dewizową i zmniejszył wysokie cła eksportowe. Wprowadzenie płynnego kursu peso spowodowało natychmiast jego dewaluację o 26,5 proc. i podrożyło import, co tylko zwiększyło nacisk na inflację, która już wynosi dobrze ponad 20 proc.

Ekonomiści spodziewają się wzrostu cen o 35 proc. w 2016 r., co osłabi siłę nabywczą obywateli i zmniejszy wydatki na spożycie. Przewidują ponadto spadek gospodarki w pierwszych miesiącach roku, choć później może nastąpić poprawa, gdy pojawią się nowe inwestycje, a tanie peso pomoże eksporterom.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody