Porządek najbliższych obrad Parlamentu Europejskiego wskazuje, że w następną środę eurodeputowani zajmą się trzema propozycjami zmian w unijnych przepisach dotyczących kierowców jeżdżących w transporcie międzynarodowym. Dwa sprawozdania autorstwa Merji Kyllönen i Wima van de Campa zostały już odrzucone przez komisję transportu i turystyki. Na stole została najdalej idąca propozycja Ismaila Ertuga, by pojazdy wykorzystywane do transportu międzynarodowego raz na cztery tygodnie obowiązkowo wykonywały co najmniej jeden załadunek lub jeden rozładunek towarów w państwie członkowskim prowadzenia przedsiębiorstwa. Te rozwiązania mocno uderzą w polskich przedsiębiorców, którzy wyspecjalizowali się w przewozach kabotażowych między państwami UE.

Czytaj także: Pakiet Mobilności - zmiany w zasadach zatrudnienia kierowców

– W czasie przyszłotygodniowego głosowania wszystkie opcje są możliwe, także poparcie dla rozwiązań przewidzianych w odrzuconych już sprawozdaniach – mówi Maciej Wroński, prezes Transport i Logistyka Polska. – Najgorsze byłoby poparcie dla rozwiązań zaproponowanych przez Ismaila Ertuga, bo oznaczałoby to znaczne ograniczenie roli polskich przewoźników na unijnych drogach. Takie administracyjne związanie aktywności przewoźnika z państwem, w którym ma siedzibę, skończyłoby się upadkiem wielu małych firm i zwolnieniem zatrudnionych w nich kierowców. Z kolei duże i średnie przedsiębiorstwa transportowe mogą się po takich zmianach przenieść do innych państw UE, by świadczyć przewozy np. z terytorium Niemiec. Oczywistym skutkiem byłoby zmniejszenie danin publicznych płaconych przez przedsiębiorców do polskiego budżetu.

Jeśli zmiany w pakiecie mobilności zostaną w przyszłą środę przegłosowane, rozpocznie się ostatni etap prac legislacyjnych: negocjacje między przedstawicielami Rady UE, Parlamentu i Komisji Europejskiej. Wobec nacisku politycznego możliwe jest wypracowanie ostatecznego tekstu pakietu w kwietniu. Polskiemu rządowi nie udało się stworzyć w Radzie UE większości zdolnej do zablokowania tych zmian.