Antylichwa nie zlikwiduje popytu na pożyczki

Duże ścięcie rentowności pożyczek oznaczać będzie, że firmy przestaną ich udzielać. Lukę wypełni szara strefa i pożyczki cywilne.

Aktualizacja: 04.07.2019 09:47 Publikacja: 03.07.2019 21:00

Antylichwa nie zlikwiduje popytu na pożyczki

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Nagła zmiana przez rząd maksymalnego limitu kosztów pozaodsetkowych do 20 proc. – wobec planowanych pierwotnie 45 proc. (obecnie wynoszą 55 proc.) – nadal wzbudza duże kontrowersje i obawy firm z branży.

Od początku Ministerstwo Sprawiedliwości, które prowadzi nowelizację ustawy, podkreślało, że celem zmian jest walka z lichwą, pożyczaniem małych kwot i oddawaniem mieszkań w zamian, czyli przede wszystkim walka z pożyczkami cywilnymi. Jednak działania resortu, który obniżył limit w stosunku do legalnie działających firm pożyczkowych, są sprzeczne z tą retoryką, bo pominięto pożyczki cywilne. Osoby fizyczne mogą więc pożyczać pieniądze, doliczając koszty pozaodsetkowe na poziomie 25 proc., czyli wyższym o 5 pkt proc. niż firmy pożyczkowe, które ponoszą przecież spore koszty działalności operacyjnej (pomijając koszty finansowania).

Polski Związek Instytucji Pożyczkowych szacuje, że przykładowa firma pożyczkowa działająca online i zatrudniająca 30 pracowników ma 2,5 mln zł kosztów stałych rocznie. Zmienne, które rosną lub maleją w zależności od liczby pożyczkobiorców i dotyczą m.in. sprawdzania wiarygodności klientów w Biurach Informacji Gospodarczej i Biurach Informacji Kredytowej, sięgają 0,8 mln zł rocznie. Dodatkowe koszty zmienne, w tym działania marketingowe, to kolejne 0,8 mln zł. Łącznie z kosztem finansowania koszty takiej firmy sięgają 7,5 mln zł rocznie. Aby uzyskać takie przychody przy 20-proc. limicie zaproponowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości, spółka musiałaby osiągnąć spłacalność 95 proc. Oznacza to stratę tylko jednej z 20 udzielonych pożyczek, jest to wynik ekstremalnie trudny do osiągnięcia nawet w sektorze bankowym; musiałaby także posiadać kapitał obrotowy 220 mln zł – nieosiągalny z punktu widzenia branży pożyczkowej – i nie mieć innej konkurencji na rynku – szacuje PZIP.

Przedstawiciele firm pożyczkowych dodają, że z kolei maksymalny limit kosztów odsetkowych, wynoszący 10 proc., jest de facto niższy – efektywnie sięga ponad 5 proc. – ze względu na naliczanie go od coraz niższej kwoty z powodu spłacania się pożyczki. To wszystko powoduje, że działalność firm pożyczkowych po obniżeniu limitów będzie w dużej mierze nierentowna.

PwC w 2017 r. szacował, że jedynie 10 proc. pożyczek jest na tyle dochodowych, że może pozostać w ofercie firm, kolejne 20 proc. oscylowałoby na granicy rentowności i nie wiadomo, czy utrzymałyby się w ofercie. Pozostałe 70 proc. byłoby nierentowne. Te szacunki mogą być nieco zbyt pesymistyczne, bo przybywało ostatnio tańszych pożyczek ratalnych, ale wciąż oznaczają, że z rynku całkowicie znikną oferty pożyczek na niskie kwoty i krótki termin. Część firm może podjąć próby obejścia limitu przez skomplikowane konstrukcje prawne, działalność transgraniczną lub ucieczkę do szarej strefy. Sęk w tym, że popyt nie osłabnie, bo nie zostaną wyeliminowane podstawowe czynniki kreujące potrzeby pożyczkowe Polaków, tzn. niższe od przeciętnej unijnej i często nieregularne dochody, duże nienasycenie dobrami materialnymi, stałe i nieelastyczne koszty. Do tego dochodzi niska skłonność do oszczędzania.

Pożyczki legalnych firm zastąpi nowy kapitał o niewiadomym pochodzeniu, który stworzy podziemie pożyczkowe, wzmocni szarą strefę i bezpośrednio wpłynie na wzrost przestępczości.

Branża wystosowała apel do premiera Mateusza Morawieckiego o zmianę drastycznego cięcia limitu. – Jesteśmy gotowi do merytorycznej dyskusji na temat zmian w prawie, które będą chronić Polaków przed prawdziwie lichwiarskimi pożyczkami, prowadzącymi do różnych patologii. Jednak aby taka dyskusja miała sens, branża pożyczkowa musi istnieć, a przegłosowanie zmian w zaproponowanym kształcie doprowadzi do jej wykluczenia z legalnego obrotu gospodarczego – alarmuje Marcin Czugan, wiceprezes Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych. Banki i SKOK-i nie będą istotnie dotknięte regulacjami, więc pożyczkodawcy są sami. Pojawiają się głosy, że ich lobbing może nie być wystarczający, aby odkręcić proponowane przez resort zmiany.

Nagła zmiana przez rząd maksymalnego limitu kosztów pozaodsetkowych do 20 proc. – wobec planowanych pierwotnie 45 proc. (obecnie wynoszą 55 proc.) – nadal wzbudza duże kontrowersje i obawy firm z branży.

Od początku Ministerstwo Sprawiedliwości, które prowadzi nowelizację ustawy, podkreślało, że celem zmian jest walka z lichwą, pożyczaniem małych kwot i oddawaniem mieszkań w zamian, czyli przede wszystkim walka z pożyczkami cywilnymi. Jednak działania resortu, który obniżył limit w stosunku do legalnie działających firm pożyczkowych, są sprzeczne z tą retoryką, bo pominięto pożyczki cywilne. Osoby fizyczne mogą więc pożyczać pieniądze, doliczając koszty pozaodsetkowe na poziomie 25 proc., czyli wyższym o 5 pkt proc. niż firmy pożyczkowe, które ponoszą przecież spore koszty działalności operacyjnej (pomijając koszty finansowania).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse
Co się dzieje z cenami złota? Ma być jeszcze drożej
Finanse
Blisko przesilenia funduszy obligacji długoterminowych
Finanse
Babciowe jeszcze w tym roku. Ministerstwo zapewnia, że ma środki
Finanse
Wschodzące gwiazdy audytu według "Rzeczpospolitej"
Finanse
Szanse i wyzwania na horyzoncie