Przydomek „The King of Cool” zyskał po roli w „Wielkiej ucieczce”, jednym z najgłośniejszych swoich filmów. Największą pasją McQueena były wyścigi samochodowe. Potrafił też skakać na motocyklu i skutecznie podrywać kobiety. Wszystko mu wychodziło, także wtedy, gdy łamał zasady i kierował się w życiu własnymi regułami.
- Każdy facet chciał nim być, każda kobieta chciała z nim sypiać, a dziecko – być pod jego opieką – twierdzi Ali MacGraw, jego była żona – druga w kolejności.
Jednak jego droga do sukcesu nie była łatwa. Miał rodziców alkoholików, urodził się pół roku po wielkim kryzysie. Jako nastolatek przebywał w ośrodku dla wykolejonych chłopców, kradł – choć być może z biedy… Kilka razy stamtąd uciekał. Jako 17-latek wstąpił do piechoty morskiej. Trzy lata później, gdy zwolniono go ze służby postanowił iść do szkoły aktorskiej. W 1959 roku rozpoczął naukę w Actors' Studio Lee Strasberga w Nowym Jorku.
- Jestem intuicyjnym aktorem, nie potrafiłbym siedzieć i opowiadać o aktorstwie – deklarował McQueen jako młody aktor.
Mówił, że dla roli zrobiłby wszystko. Porywający na ekranie, uosobienie impulsu, chciał być szybki i był szybki, walczył na śmierć i życie, żył na całego.
Ćwiczył ciało, trenował sztuki walki – chciał zapanować nad swoim temperamentem. Kolekcjonował samochody, lubił wyścigi samochodowe i motocyklowe. Także z zawodowcami. Zdarzyło się, że wziął udział w wielkim wyścigu motocyklowym nawet ze złamaną nogą. Potem kupił dwa samoloty i nauczył się także latać.
- Miał w sobie pasję – wspomina Gary Oldman.
Nie wiedział czy jest aktorem, który się ściga, czy kierowcą, który gra – jak się zwierzał w wywiadach. Kiedy spotkał Neile Adams, pierwszą żonę, był głodującym aktorem, a ona dobrze zarabiającą tancerką.
- Musiałem długo za nią biegać – mówił w jednym z wywiadów McQueen dodając, że miłość od pierwszego wejrzenia jest tego warta.
Był świetnym ojcem.
- Gdziekolwiek pracował, zabierał nas ze sobą. To było dla nas cudowne – wspomina syn aktora Chad McQueen.
Jako jeden z pierwszych z gwiazdy telewizyjnej stał się gwiazdą filmową. Przydomek „The King of Cool” zyskał po roli w „Wielkiej ucieczce”, jednym z najgłośniejszych swoich filmów. Jedyną nominację do Oscara dostał za film „Ziarna piasku”.
Kiedy zachorował na raka wspierała go nie tylko ostatnia żona, Barbara Minty, ale także i dwie poprzednie…
Zmarł w 1980 roku mając 50 lat i walcząc, by przeżyć życie po swojemu.
Półtoragodzinny kanadyjski dokument przedstawia aktora oczami przyjaciół i bliskich. Premiera „Steve McQueen, King of Cool” w sobotę 20 maja o 22 w Planete.