Weszliśmy w 2018 r. z najniższą od lat stopą bezrobocia. Rozpędzona gospodarka wręcz przyspieszyła w zakresie poszukiwania nowych pracowników. To, co wydawało się w ub. roku potężną falą wzrostu zatrudnienia, może się okazać ledwie muśnięciem plaży przez morze w porównaniu z tegorocznymi apetytami firm. Wyniki większości spółek okazały się rekordowe, a to znacznie podniosło apetyty zarządów oraz organów nadzorczych. Satysfakcja z 10–15 proc. wzrostu została zastąpiona chęcią przekroczenia 30 proc. Do tego należy dorzucić kroplówkę inwestycyjną, która w latach 2018–2019 zasili naszą gospodarkę. Fundusze unijne w dużej mierze wesprą sektor MŚP, a to on jest największym pracodawcą w kraju. Należy spodziewać się wręcz walki o pracowników, w szczególności w mniejszych miejscowościach.