Zaznaczyła, że Trump często wspominał o branży węglowej, którą chce wspierać. - Akurat cła mogą wpłynąć negatywnie na tę branżę. Chiny zapowiedziały, że może się to odbić na ich imporcie węgla z USA. Możliwe, że te cła wprowadzą więcej szkody niż pożytku dla amerykańskiego sektora przemysłowego - tłumaczyła Sierakowska.
Oceniła, że handlowa wojna między Pekinem a Waszyngtonem jest prawdopodobna, ale nie pewna.
- Widać, że Stany Zjednoczone nieco łagodnieją i muszą przemyśleć konsekwencje swoich działań. Rozmowy są ciągle prowadzone i jest duża szansa, że z Japonią i Unią Europejską jakieś porozumienie uda się osiągnąć. Pytanie; co z Rosją i Chinami? Ze strony Chin może pojawić się jakaś odpowiedź na działania USA - mówiła Sierakowska. Zaznaczyła, że Chiny są ważnym importerem wielu surowców, także z USA. - Może się okazać, że odpowiedź Chin będzie dotkliwa. Przykładem może być rynek zbóż, bo Chiny importują ogromne ilości soi ze Stanów Zjednoczonych. Uderzenie w ten rynek byłoby bardzo mocne. Trump będzie zmuszony, żeby przeprowadzać dodatkowe rozmowy i załagodzić retorykę w stosunku do Chin, żeby nie doprowadzić do dużych działań odwetowych – oceniła.
Sierakowska zauważyła, że na razie dużej reakcji inwestorów w cenach surowców nie ma. - Cały czas czekają jak rozwinie się sytuacja. Wydaje mi się, że całość może się zakończyć załagodzeniem retoryki i próbą porozumienia między Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Jednak to się obu stronom opłaca – stwierdziła.