Dla Turków sam awans do tej fazy turnieju był dużym osiągnięciem, bo jeszcze nigdy nie zajęli w mistrzostwach świata miejsca wyższego niż jedenaste.
Takie drużyny często bywają trudnymi rywalami: nie mają nic do stracenia, zawodników niesie entuzjazm, są mniej znani, a więc też mogą być gorzej rozpoznani przez sztab trenerski rywali. W dodatku mecz odbywał się na Filipinach, więc Polacy nie mogli liczyć na doping tysięcy wiernych kibiców.
Polska – Turcja. Dlaczego nie zagrał Tomasz Fornal?
Na szczęście w tym spotkaniu obyło się bez trudnych momentów, a zawodnicy Nikoli Grbicia od początku do końca pokazali swoją siłę, nie zostawiając nic przypadkowi. Turcy walczyli, na tyle, na ile pozwalały im umiejętności, ale były to pojedyncze zrywy, czasami dłuższe wymiany. Kilka razy Polacy sami utrudnili sobie zadanie, psując zagrywkę, ale poza krótkimi momentami dekoncentracji, mieli wszystko pod kontrolą. Biało-czerwoni już na początku pierwszego seta, po kontrze Bartosza Kurka wyszli na prowadzenie 9:4, a potem jeszcze je podwyższyli, wygrywając 25:15.
Drugi i trzeci set zostały rozpisane według tego samego schematu: efektowne ataki Kamila Semeniuka, potężne zagrywki i mocne ataki Wilfredo Leona, akcje ze środka Jakuba Kochanowskiego i Norberta Hubera. To dawało szybkie i pewne prowadzenie, które potem trzeba było tylko dowieźć do końca seta. Tylko raz Nikola Grbić poprosił o czas, gdy Turcy w drugiej partii zbliżyli się na jeden punkt (22:21), ale krótka przemowa motywacyjna wystarczyła naszym reprezentantom do tego, by znów się zmobilizować. Mecz skończył asem serwisowym Kochanowski i Polacy mogli spokojnie zejść do szatni. Polakom nie przeszkodziła nawet kontuzja Tomasza Fornala, który w dniu spotkania poczuł ból w plecach.