Stołeczny samorząd należy do dziesięciu organizacji krajowych i dziesięciu międzynarodowych. Uczestnictwo w tych pierwszych kosztuje rocznie ok. 900 tys. zł, składki w drugich cztery razy mniej: ok. 170 tys. zł.
– W niektórych organizacjach Warszawie po prostu nie wypada nie być. To na przykład Związek Miast Polskich, Miast Nadwiślańskich czy Unia Metropolii Polskich – tłumaczy wiceszef gabinetu prezydenta Warszawy Jarosław Jóźwiak. – Tam płacimy najwyższe składki, bo są one zależne od liczby mieszkańców miasta. Jednak są to fora, na których omawiane są ważne kwestie dla samorządu. Ostatnio np. istotny był wspólny wniosek do premiera, by stolica mogła do 2012 roku zawiesić płacenie „janosikowego“ i te pieniądze (ok. 800 mln zł rocznie) wydać na inwestycje przed Euro.Z niektórych organizacji stolica rezygnuje bez żalu. Od lat 90. należała np. do międzynarodowej organizacji Metropolis. – Płaciliśmy tam kolosalne pieniądze, po ok. 7,5 tys. euro rocznie, a żadnych korzyści nie mieliśmy – mówi Magdalena Bartelska, naczelnik w gabinecie prezydenta Warszawy.
Jedynym przejawem działalności były zjazdy w coraz bardziej egzotycznych krajach – na Bali czy Fidżi.
– Pojawialiśmy się, dopóki zjazdy organizowane były w Europie, ale gdy zaczęły to być coraz bardziej odległe regiony, nasi urzędnicy przestali jeździć i przestaliśmy płacić składki – mówi Bartelska.
Jest też kilka organizacji związanych z tematyką wolnościowo-martyrologiczną: np. Światowy Związek Miast Męczeńskich, Międzynarodowe Stowarzyszenie Miast Orędowników Pokoju czy Polskie Stowarzyszenie Miast Pokoju.