Pani Beata, mama dwóch synów, decyzję o zainstalowaniu klimatyzacji w swoim dwupoziomowym mieszkaniu na Kabatach podjęła właśnie ze względu na dzieci.
– Kupując mieszkanie, od razu zdecydowaliśmy, że na poddaszu, gdzie zaplanowaliśmy pokoje chłopców trzeba będzie zainstalować klimatyzację. W czasie upałów poddasze nagrzewa się szybciej niż niżej położone pomieszczenia. Nie chcieliśmy, żeby duchota przeszkadzała im w zabawie lub zakłócała sen. I nie żałujemy tej decyzji. Gdy na dworze lato męczy 35-stopniowym upałem, my utrzymujemy wewnątrz mieszkania temperaturę na poziomie 19 stopni – mówi Pani Beata.
Doświadczenie nauczyło ją, że powszechne przekonanie, jakoby przebywanie w klimatyzowanych pomieszczeniach było przyczyną wzmożonych zachorowań, nie musi się sprawdzać. – Z klimatyzacji korzystamy od kilku lat i nie chorujemy. Dbamy, by co roku specjalistyczny serwis wyczyścił wszystkie klimatyzatory. Dzięki temu nie rozwiną się w nich żadne grzyby ani mikroby. Nie przeziębiamy się też, bo pilnujemy, by dzieci nie wybiegały za szybko na dwór. To przede wszystkim gwałtowna zmiana temperatury jest przyczyną przeziębień.
Grzegorz Zych jest dyrektorem firmy handlowo-usługowej Webster, działającej w branży klimatyzacyjnej, wentylacyjnej i chłodniczej od roku 2003. Zapytany kto zamawia klimatyzatory, odpowiedział: – Od dwóch lat większość zamówień to mieszkaniówka (czyli osoby prywatne, takie jak Pani Beata – red.). Wcześniej naszymi klientami były głównie instytucje i biura.
Jego zdaniem, wpływ na to ma zarówno ocieplenie klimatu, jak i poprawa sytuacji finansowej mieszkańców wielkich miast. – Właściciele najdroższych mieszkań i apartamentów decydują się na instalowanie klimatyzacji niezależnie od pory roku, pogody i upałów. Pozostała sprzedaż jest sezonowa. Instytucje budżetowe kupują klimatyzację, by wykorzystać roczną pulę wydatków – dodaje.