[b]Rz: Kiedy pan się dowiedział, że UEFA pozostawi turniej w tych polskich miastach, które zostały zgłoszone na początku?[/b]
[b]Mirosław Drzewiecki[/b]: Decyzje zapadały wcześniej, m.in. podczas spotkania Komitetu Sterującego, ale umówiliśmy się, że zostaną utajnione. Cieszę się, że wszyscy wytrzymali do godziny 11 w środę.
[b]Może polscy przedstawiciele wytrzymali, ale działacze UEFA nie byli aż tak wytrwali. Agencja Reutera już wczoraj napisała, że lista miast z Polski się nie zmieni, a dla Ukrainy UEFA zarządzi dogrywkę.[/b]
Nie przewidzieli wszystkiego. Poza tym, spekulować można zawsze, tym bardziej że tu liczba możliwych kombinacji była raczej ograniczona.
[b]Nie ma pan wrażenia, że UEFA rozgrywa sprawę miast tak, by Euro 2012 było tylko na dwóch ukraińskich stadionach, i to tych najbliżej polskiej granicy, w Kijowie i Lwowie? Wcześniej się mówiło, że Donieck jest nietykalny. Okazało się, że wcale nie. Dniepropietrowsk, też daleko na Wschodzie, jako jedyny zbudował już stadion na Euro, a i tak został skreślony.[/b]