Holandia była przed meczem w fazie pucharowej, Kamerun wracał do domu. Obie drużyny mogły sobie pozwolić na luksus gry bez większej presji. Zaowocowało to ciekawym widowiskiem, którego najważniejszymi wydarzeniami było pojawienie się na placu gry Arjena Robbena i Rigoberta Songa.
Holender przyjechał do Afryki kilka dni później niż reszta ekipy, gdyż w ostatnim sparingu z Węgrami (6:1) doznał kontuzji. Skrzydłowy, który wiosną decydował o obliczu finalisty Ligi Mistrzów Bayernu Monachium, w RPA przechodził rehabilitację i zwycięstwa kolegów nad Danią oraz Japonią oglądał z ławki rezerwowych.
Dziś zadebiutował w tegorocznym mundialu i pokazał, że przyda się drużynie w kolejnych meczach. Dziesięć minut po wejściu na boisko w swoim stylu wbiegł z boku boiska do środka i mocno strzelił lewą nogą. Piłka odbiła się od słupka, ale tak, że inny rezerwowy Klaas-Jan Huntelaar nie miał problemów z trafieniem do siatki. Ten duet zapewnił Pomarańczowym trzecie zwycięstwo w imprezie, a do tej pory z kompletem punktów do 1/8 finału awansowała tylko Argentyna.
Z kolei 33-letni Rigobert Song to żywa legenda kameruńskiego futbolu. W reprezentacji debiutował 17 lat temu, a w Kapsztadzie rozegrał 137 spotkanie w narodowych barwach. Mundial w RPA jest piątym w jego karierze.
Do przerwy przeważali Holendrzy, ale byli dość rozluźnieni, stąd w decydujących momentach akcji brakowało im precyzji. Wszystko zmieniło się w 36. minucie, kiedy sprytnie rozegrali piłkę Wesley Sneijder, Rafael van der Vaart i Robin van Persie, a ten ostatni w sytuacji sam na sam zdobył gola.