Południowoafrykańska policja zapowiada nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Zespoły Anglii i Niemiec mają nadany "priorytetowy status" i wzmocnienie ochrony będzie podobne do zastosowanych wobec meczu pierwszej rundy mistrzostw USA - Anglia (12 czerwca).
Na stosunkowo niewielkim stadionie Free State w Bloemfontein mecz będzie mogło oglądać 40 911 widzów. Kibice obu krajów nie pałają do siebie sympatią i mecze tych zespołów zawsze mają status podwyższonego ryzyka. Atmosferę w obu krajach podgrzewają tabloidy. Angielskie bulwarówki kpią z czarnych strojów niemieckich piłkarzy, czyniąc aluzje do mundurów armii Hitlera. Niemcy drwią, że na Anglików spadła klątwa po finale mistrzostw świata w 1966 roku. Wygrali go "Synowie Albionu", ale okoliczności w jaką zdobyli bramkę na 3:2 były kontrowersyjne.
Geoff Hurst strzelił piłką w poprzeczkę, ta odbiła się od murawy przed lub za linią bramkową, a jeden z Niemców wybił ją poza linię końcową. Zakłopotany arbiter nie widział wydarzenia, pokazał najpierw na rzut rożny, ale potem zwrócił się z pomocą do radzieckiego sędziego liniowego Tofika Bachramowa. Po konsultacji z nim uznał gola.
Od tego czasu Anglikom nie szło na wielkich imprezach. Jednak w bezpośrednich starciach górą są Wyspiarze. W 31 spotkaniach 15 razy wygrywali i tylko dziesięć przegrywali.
Niemiecka federacja zadbała, by reprezentacja Niemiec miała przed tym meczem jeszcze jeden dodatkowy bodziec do zwycięstwa. Każdy niemiecki piłkarz za wygranie z Anglikami dostanie po 50 tys. euro premii.