Sidney, taksówkarz z Durbanu, się żali, choć za półgodzinny kurs na lotnisko bierze równowartość 150 złotych. Opowiada, że nie zarobi ani randa więcej niż wówczas, gdy mundialu tu nie było.
– Wszystko zgarnie FIFA. Widzisz te autobusy? Przez większość dnia jeżdżą za darmo, wożą nawet kibiców – tłumaczy.
W Port Elizabeth w dniu, w którym nie ma meczu, na lotnisku stoi kilkanaście pustych minibusów. Za równowartość 4 złotych kupuje się bilet na cały dzień, mikrobusów jest tyle, że można dojechać wszędzie.
Kiedy jest mecz, podobno są zatłoczone, kiedy nie ma, są jak prywatne taksówki, za które płaci się mniej niż za dobowy bilet komunikacji miejskiej w Polsce. – Do hotelu? Pojedziemy przez plażę, dobrze? Zobaczysz z okna, jak jest ładnie, a ja dłużej będę w trasie. Umieram z nudów, stojąc na postojach – mówi jeden z kierowców.
Na czas mistrzostw świata zebrano ich wszystkich, zapłacono z góry i wręczono naklejki pozwalające dowozić kibiców tak blisko stadionu, jak się da.