– To rzecz bez precedensu w historii ludzkości – tymi słowami prezydent Sebastian Pinera określił akcję ratunkową, która przez ostatnie dwa miesiące skupiła na Chile uwagę świata.
– Cały kraj nauczył się od górników, ile warte są nadzieja i wiara oraz przyjaźń i solidarność – dodał biznesmen i miliarder, który od marca piastuje najwyższy urząd w kraju. Los górników zjednoczył mieszkańców Chile, którzy w napięciu śledzili pracę ekip ratunkowych. Odcięci od świata mężczyźni stali się bohaterami narodowymi i wzorcami do naśladowania w całej Ameryce Łacińskiej. Chile zaś, znane dotychczas z wina i generała Augusta Pinocheta, mogło się pokazać światu z innej strony. Nawet za czasów dyktatury wojskowej świat nie interesował się andyjskim państwem tak jak teraz. Tysiące dziennikarzy z całego świata zebrały się przed kopalnią.
– Nie widziałem takiego zainteresowania mediów od lądowania na Księżycu w 1969 roku – mówił znany chilijski prezenter telewizyjny Don Francisco. Wielu Chilijczyków uważa, że ich kraj był do tej pory niedoceniany, chociaż w Ameryce Łacińskiej uchodzi za jednego z prymusów.
Świat chwali wzorowo przeprowadzoną akcję ratunkową. Do prezydenta Chile dzwonili światowi przywódcy z gratulacjami.
– Przyjadę do Londynu i wypiję z panem herbatę na Downing Street 10 – tak zaskoczony Pinera zareagował na telefon od brytyjskiego premiera Davida Camerona.