Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach to szpital wysokospecjalistyczny. Jednak leczą się tu nie tylko pacjenci z najtrudniejszymi oparzeniami, ale także z ranami przewlekłymi, z którymi inni lekarze nie potrafią sobie poradzić nawet kilkanaście lat (powstają one przy cukrzycy czy chorobach naczyniowych). CLO korzysta z własnego banku tkanek.
Tak wyspecjalizowana placówka ma specyficzne problemy. Ministerstwo Zdrowia nie zgodziło się na stworzenie osobnej specjalizacji dla lekarzy leczących oparzenia, co powoduje odpływ medyków ze szpitala. – To sprawi, że najcięższe oparzenia będą źle leczone – przewiduje dyrektor Mariusz Nowak
Centrum od lat narzeka na niską wycenę leczenia ciężkich oparzeń przez NFZ. Przykład? CLO ratowało życie 27 górników poparzonych we wrześniu 2009 r. w katastrofie w kopalni Wujek-Śląsk.
– W sumie koszty sięgnęły ponad 2 mln zł, ale zapłacono nam tylko połowę – mówi z żalem Nowak.
Natomiast Szpital Rejonowy w Raciborzu, będzie w karty wypisu pacjenta ze szpitala wpisywał koszty jego leczenia. – Ma to podnieść świadomość chorych – tłumaczy Ryszard Rudnik, dyrektor placówki.