Podobno bardzo przeżył to, że trener Cesare Prandelli nie powołał go na towarzyski mecz z USA, przegrany 0:1. Podobno możliwość gry w Barcelonie ani Realu nie podnieca go tak, jak perspektywa założenia błękitnej koszulki. Podobno.
Ale gdy przychodzi do szczegółów, a zwłaszcza zmiany własnego postępowania, Balotelli już nie jest tak radykalny. Prandelli nie powołał go na zgrupowanie i mecz, bo miał konkretne powody: trochę wcześniej piłkarz przespacerował się po głowie Scotta Parkera w meczu Manchesteru City z Tottenhamem. A przecież nie był to pierwszy poważny wybryk tego zawodnika.
Później, tłumacząc swoją decyzję selekcjoner Włochów dodał jeszcze groźbę, że nie zabierze krnąbrnego napastnika na Euro 2012, jeśli ten nie zmieni swego postępowania. Warto dodać, że Prandelli mówił to w czasie gdy jego ulubieniec Antonio Cassano leczy się na serce, a Antonio Di Natale dopiero wraca do formy po kontuzji.
- Czułem się bardzo źle, gdy dowiedziałem się, że nie zagram w Genui. Respektuję zasady etyczne i uważam, że nie zasłużyłem na karę, którą dostałem – żalił się na decyzję selekcjonera Balotelli. Próbował również wytłumaczyć zajście ze Scottem Parkerem. – Jeśli się to ogląda w zwolnionym tempie, to rzeczywiście wygląda tak, jakbym kopnął go w głowę celowo, ale to nie jest prawda. Nie kopię leżących ludzi – dodaje.
Zajście z graczem Tottenhamu to jedno, a jego codzienne zachowanie to drugie. Niemal równolegle z zapewnieniami o swojej niewinności zawodnik musi zapłacić 250 tys. funtów grzywny za wizytę w nocnym klubie przed meczem Manchesteru z Liverpoolem.