W sobotę jako pierwsi zagrają Kolumbijczycy i Grecy (Grupa C). To będzie walka postu z karnawałem, czyli drużyny, dla której mecz jest stracony, jeśli nie strzeli w nim co najmniej dwóch bramek, z zespołem, którego obrona w eliminacjach mistrzostw świata stanowiła zaporę nie do przejścia.
- Będziemy atakować, bo to kochamy i potrafimy najlepiej – obiecywał przed mundialem kolumbijski pomocnik James Rodriguez. On i jego koledzy w południowoamerykańskich kwalifikacjach zdobyli 27 goli.
Jest jednak pewien szczegół – dziewięć z nich strzelił Radamel Falcao, który w Brazylii nie zagra. W styczniu doznał kontuzji, której mimo starań batalionów lekarzy nie udało się wyleczyć.
Jednak nawet mimo tak poważnej straty, Kolumbia wciąż jest groźna. Jackson Martinez czy Teofilo Gutierrez mają szansę wyjść z cienia słynniejszego kolegi.
Grecy w eliminacjach stracili tylko cztery bramki. Ale każdy kij ma dwa końce – strzelili jedynie 12. Na mistrzostwa awansowali po męczarniach z Rumunią w barażach.