Rz: Czy 17 stycznia można nazwać rocznicą wyzwolenia Warszawy?
Łukasz Kamiński: To niewątpliwie rocznica wyzwolenia spod okrutnej niemieckiej okupacji, choć jedynie lewobrzeżnej części miasta. Warto pamiętać, że praska część Warszawy została zajęta jeszcze we wrześniu 1944 r.; urzędowanie rozpoczął wówczas powołany przez nowe władze prezydent miasta. Na lewym brzegu Wisły wciąż jednak walczyli powstańcy, którym odmówiono pomocy. Stąd zresztą pomnik „czterech śpiących" nazywany był także „pomnikiem obserwatorów powstania warszawskiego". Jednocześnie 17 stycznia to data, która przypomina o nowym, komunistycznym zniewoleniu.
Co ćwierć wieku po upadku komunizmu symbolizuje pomnik „czterech śpiących"?
To samo, co symbolizował przez wcześniejsze dziesięciolecia – sowiecką dominację nad Polską. Nieprzypadkowo powstał z sowieckiej inicjatywy, a jego budowę ściśle nadzorowano. Jest także ucieleśnieniem propagandy i kłamstwa, zawartego już w treści inskrypcji. Mówi ona o żołnierzach Armii Radzieckiej, którzy polegli w walce o „wolność i niepodległość Narodu Polskiego". Te słowa to okrutne szyderstwo z tych, którzy rzeczywiście ginęli w walce o wolność i niepodległość – także z rąk sowieckich.
Czy powinien wrócić na ulice Warszawy?
Nie. Ciesząc się z odzyskanej wolności, powinniśmy zadbać o usunięcie tak wyraźnych symboli zniewolenia. Powinniśmy to zrobić zarówno z szacunku dla ofiar, jak i w trosce o przyszłe pokolenia. Jak ocenialibyśmy II Rzeczypospolitą, gdyby do naszych czasów pozostawiono carski pomnik Polaków poległych za wierność swemu monarsze? Podejmując decyzję o budowie bądź usunięciu pomników, tak naprawdę wskazujemy na nasz system wartości, wybieramy ważne dla nas symbole.
Władze Warszawy przekonują, że szukają nowej lokalizacji dla pomnika „czterech śpiących". Gdzie powinien on trafić według IPN?
Można rozważyć propozycję Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przeniesienia go na cmentarz przy ul. Żwirki i Wigury. Najlepszym miejscem dla takiego monumentu byłoby jednak Muzeum Komunizmu, którego w Polsce niestety nie mamy.