Bloger Rusłan Lewijew odnalazł jedną z nich w wiosce w pobliżu Tambowa, gdzie stacjonuje 16 Samodzielna Brygada GRU. Według niego Anton Sawielew zginął 5 maja na Ukrainie.
Podobnie jak dwaj inni żołnierze z tej samej brygady Timur Mamajusupow (pochowany w wiosce Kuk-Tjaka w Tatarstanie) oraz Iwan Kardapołow (w obwodzie kurgańskim, na granicy z Kazachstanem).
Lewijew nie zdołał ustalić jakie mieli stopnie wojskowe. Wiadomo jednak, że cała trójka była przyjaciółmi i zginęli razem. Dla celów łączności radiowej nadano im pseudonimy: „Sawa", „Mamaj" i „Kardan".
Z informacji z ukraińskiego frontu wynika, że istnieją dwa prawdopodobne miejsca ich śmierci: miasteczko Zołotoje w pobliżu Ługańska oraz Szyrokine w pobliżu Mariupola. W pobliżu obu miejscowości 4-5 maja trwały walki, wokół Szyrokine bardzo ciężkie – tutaj Rosjanie cały czas próbują zdobyć wzgórze z którego mogliby obserwować mariupolski port i ostrzeliwać wschodnie przedmieścia.
Bloger powiedział w telefonicznej rozmowie z Radio Swoboda, że rozpowszechnioną praktyką w rosyjskiej armii jest w przypadku śmierci żołnierzy ze wstecznymi datami wypisywanie ich zwolnień ze służby. Wszystkim krewnym zaś „mówiono: zapłacimy wam wszystkie ustawowo należne pieniądze, ale milczcie". Lewijew przyznał, że spotykał wiele osób którym obiecano takie pieniądze, ale nie spotkał ani jednej, która by je otrzymała.